Kilka podstawowych informacji o grze Zombicide. Army of the Dead
Dla osób, które w planszówki grają rzadko i nie wiedzą, o co chodzi w tym całym Zombicide. Army of the Dead, jak i inne gry wychodzące spod szyldu CMON z podtytułem Zombicide to kooperacyjne zmagania grupy bohaterów z napierającymi hordami zombie. Walczyliśmy już w miastach, wioskach, na Dzikim Zachodzie, czy w klimatach fantasty. Teraz przenosimy się do Vegas! Znakiem charakterystycznym serii jest też coroczna kampania na portalach wspieraczkowych, która oferuje nam mnóstwo plastiku. Za każdym razem mówię sobie, że to ostatni Zombicide, ale gra ma jednak swój urok i masa osób łapie się na kolejne świetne figurki! W Polsce regularnie dostajemy nowe pudełka od wydawnictwa Portal, więc najnowszego też nie mogło od nich zabraknąć!
Co nowego czeka nas w Army of the Dead? Czy warto w ogóle interesować się nowym Zombicide, jeżeli mam już w domu inną część? To trudne pytanie, na które nie mam jednoznacznej odpowiedzi. Mechanicznie każda gra z serii jest bardzo podobna i różnią je zazwyczaj drobne smaczki, czy ujednolicenia zasad. Zazwyczaj w pudle czeka nas kilka misji w nowej lokacji – w tym przypadku Vegas i klimat szybkich pieniędzy i szybkich zombiaków. Ogólnie przyjęło się, że każda kolejna wersja delikatnie poprawia ogólny odbiór gry, więc kupujemy głównie oczami i zmysłem kolekcjonera.
Akcja Army of the Dead dzieje się w Vegas znanym z filmowego odpowiednika. Mamy oczywiście kasyno i tytułowy napad w tle. I przez ten napad, który nowy Zombicide rzeczywiście chce nam pokazać, jest całkiem ciekawie. Nie będę was zanudzał zasadami i małymi smaczkami, które wychwycą tylko najwięksi fani tej serii. Ogólnie mogę powiedzieć, że znowu twórcy wzięli te dobre pomysły z poprzednich pudełek i dodali trochę nowości. Co nam to dało? – bardzo ciekawy i wart uwagi twór.
Na pewno warto zauważyć, że wróciły klasy postaci. Mamy twardzieli, którzy są nasyzmi ochroniarzami i zabijają wszystkie zombiaki znacznie lepiej niż inni. Kasiarz jest kluczem do skarbca, natomiast cienie to mistrzowie zwinnego skradania się i działania po cichu. Mechanik potrafi naprawiać sprzęty, natomiast pilot lepiej się rusza w całym tym chaosie. Każda postać posiada specjalną umiejętność, która rzeczywiście się wyróżnia oraz możliwość wyboru spośród dwóch zestawów wyposażenia na start. Dzięki temu mamy więcej regrywalności i dopasowania do aktualnego scenariusza, czy w końcu zalążek rzeczywistego podziału ról w drużynie.
Nowością są cele osobiste postaci, których spełnienie jest wymagane do ukończenia scenariusza. Nie wystarczy przejść z punktu a do punktu b – teraz trzeba się trochę nagimnastykować. Za każdym razem będą inne, gdyż losujemy je z puli 6 bohaterów biorących udział w scenariuszu. Oczywiście wprowadzają jeszcze więcej losowości, ale koniec końców uważam je za spory plus nowej odsłony i mam nadzieję, że ta mechanika będzie kontynuowana w przyszłości.
Zmiany nastąpiły również w napotkanych przeciwnikach. W budynkach będą na nas czekały zombie-śpiochy. Dopóki działamy po cichu nic się nie dzieje, ale jeżeli wygenerujemy hałas (w tej odsłonie znowu mamy żeton), to śpiochy zaczynają się budzić i zaczyna robić się wesoło. Dodatkowo nie mamy już zombie grubasów – zamiast tego mamy Alfy, które są wytrzymałe i szybkie. Jakby tego było mało mamy jeszcze Zeusa, Królową i zombie-tygrysa. Co do zmian mam mieszane uczucia – wydaje mi się, że tutaj wszystko wcześniej działało bez zarzutu. Teraz jest mniej różnorodnie i nieco trudniej – Zeus jest naprawdę upierdliwy.
Na koniec chciałbym jeszcze pochwalić scenariusze, które są naprawdę różnorodne i wymagające. Każda misja nie była prostą wędrówką z punktu do punkty po drodze, zbierając jakieś znaczniki. Scenariusze zostały zapakowane w kopertę, która nadaje nieco filmowości nowemu Zombicide. Nie rozegrałem jeszcze wszystkich misji, ale póki co każda mnie zaskakiwała i dawała poczucie świeżości. Dla fanów filmu – oczywiście włam do sejfu też jest!
Na zakończenie
Jak to jest z tymi tytułami z serii Zombicide? Z jednej strony to odcinanie kuponów od popularnej marki. Z drugiej Army of the Dead ma na siebie pomysł i broni się jako całokształt. Jest intensywnie i groteskowo – słowem Vegas wita! Najlepsze mechaniki z poprzednich odsłon obrzucone świeżymi pomysłami i ciekawymi scenariuszami. Fani serii Zombicide będą zadowoleni. Jeżeli nie znacie wesołego zabijania zombiaków wiaderkiem kostek, to Army of the Dead będzie dobrym punktem wejścia!
[WSPÓŁPRACA REKLAMOWA] Dziękujemy wydawnictwu Portal Games za przekazanie gry do recenzji.
Brak komentarzy