Księga Zaklęć – recenzja – nauka zaklęć nie musi być nudna!


Księga Zaklęć to kolejna propozycja gier z gatunki lekkie, łatwe, kolorowe i przyjemne. Czy Phil Walker-Harding stworzył kolejny hit?

Kilka podstawowych informacji na temat Księgi Zaklęć:

Tematyka i klimat

Bardzo lubię gry, w których możemy poczuć elementy wyścigu z innymi graczami siedzącymi przy jednym stole. W grze Księga Zaklęć wcielamy się w magów. Nie byle jakich, ponieważ przygotowujących się do corocznego Wielkiego Rytuału. Będziemy zbierać magiczne zasoby, które pozwolą nam odblokować nowe zaklęcia w naszej księdze lub zmagazynować je u naszego chowańca. Te czynności dają nam punkty, a zawody kończą się, gdy planszetka chowańca lub księga zaklęć zostanie przez któregoś gracza zapełniona. Tematyka gry jest prosta i przyjemna, ale nie spodziewałem się niczego innego po autorze. Phil Walker-Harding przyzwyczaił nas, że tworzy tytuły familijne, proste, ale bardzo przyjemne i często z jakimś „twistem”. Gra mogłaby być o czymkolwiek, ponieważ mechanika jest mocno odtwarzalna w innej scenerii. Tak czy inaczej, podobał mi się temat magii i zaklęć, który został nieźle pokazany i osadzony w mechanice, ale Księga Zaklęć to gra mocno abstrakcyjna.

Próg wejścia

Gra jest dość prosta w obsłudze i w nauczeniu się zasad. Nie ma ich zbyt wiele, więc Księga Zaklęć na pewno fajnie się sprawdzi jako planszówka do pogrania w nieco bardziej familijnym gronie. Dodatkowo zaklęcia, które są trzonem gry mają poziomy, które możemy dostosowywać pod nasze preferencje. Im wyższy numerek, tym efekty są bardziej złożone, więc plusik za możliwość dostosowania poziomu trudności gry do składu. Dodatkowo gra nie przytłacza od samego początku rozgrywki, tylko rozwija przed nami swoje możliwości w czasie. Pierwsze rundy to łatwa i przyjemna nauka możliwości, natomiast kolejne to już kombinowanie jak wycisnąć najwięcej punktów.

Kilka słów o zasadach

Przygotowanie gry jest proste – każdy z graczy kładzie przed sobą zestaw 7 zaklęć i kartę pomocy. Karty mają różne poziomy i kolory, co przekłada się na różne warianty rozgrywki. Księga Zaklęć trwa nieokreśloną liczbę rund – aż do spełnienia warunków końca gry. Tura gracza składa się z trzech faz, a każda pozwala nam na wykonanie tylko jednej akcji. W fazie poranka możemy dobrać jeden żeton materii z wystawki lub dwa w ciemno z woreczka. Pula każdego gracza ma limit 9 żetonów materii, którego na żadnym etapie gry nie da się zwiększyć.

W fazie południa możemy na początku jedynie zmagazynować jeden z naszych żetonów materii na planszy chowańca. Im dalej zajdziemy, tym więcej punktów uda się nam zdobyć. Wieczorem możemy się uczyć nowych zaklęć, które są kwintesencją gry. Każde zaklęcie ma trzy poziomy, których koszt jest równy poziomowi zaklęcia. Co ważne, każde zaklęcie może być odblokowane tylko raz, co oznacza, że jeżeli zdecydujemy się na pierwszy poziom danego zaklęcia, to nie odblokujemy już trzeciego. To ważne, ponieważ im wyższy level tym więcej punktów na koniec gry.

Po co nam w ogóle te zaklęcia? Niektóre z nich ma przypisany symbol jednej z faz i daje nam dodatkowe akcje, które możemy wykonać. Inne oferują nam potężne zdolności jednorazowe oraz efekty stałe, które przydadzą się nam w trakcie gry.

Frajda z rozgrywki, czyli jak chętnie wrócę do tej gry?

Księga Zaklęć to taki tytuł, co do którego nie miałem żadnych oczekiwań. Muszę przyznać, że bawiłem się przy nim całkiem nieźle i nie jest to moja odosobniona opinia. Mechanika uczenia się zaklęć odpowiednimi kolorami magicznych esencji bardzo mi przypominała Splendora, którego uznaję za kwintesencję prostej gry rodzinnej. Musimy sobie obrać kierunek, w jakim będziemy się uczyć nowych zaklęć. Które najpierw, jaki poziom – jest tu trochę decyzji do podjęcia. Lekkich, ale przyjemnych. Zestawy, jakie możemy trafić są różnorodne, więc odkrywania jest sporo. Z drugiej strony gra jest dość powtarzalna i czasami karty, które się trafią nie dają jakichś wielkich możliwości do kombinowania. Dość wolny jest też początek gry, w którym leniwie ciułamy po jednym kamyczku – aż do momentu, gdy nauczymy się pierwszych, ciekawszych zaklęć. Księga Zaklęć to prosta, rodzinna gra, która sprawdzi się w takim gronie, aczkolwiek ja nadal wolę Splendor.

Wykonanie

Księga Zaklęć jest naprawdę uroczym tytułem, który może się podobać. Karty są niezłe jakościowo i jest ich sporo. Największe wrażenie robią oczywiście żetony magicznych esencji, które o dziwo nie są tekturowe, a pokryte warstwą akrylu. Prezentuje się to naprawdę dobrze i jest przyjemne w użytkowaniu. Plusik za miseczkę na odrzucone żetony oraz sakiewkę, z której losujemy nowe. Na pewno porządkuje to przestrzeń na stole.

Interakcja

W grze nie ma za wiele interakcji, chociaż czuć tu presję związaną z wyścigiem. Powiedziałbym, że Księga Zaklęć to wieloosobowy pasjans – niby patrzymy, na jakim etapie są przeciwnicy i możemy ich trochę poszturchać niektórymi akcjami, ale w dużej mierze interesują nas nasze żetony i zaklęcia.

Losowość

Oprócz wariantu z losowym dobieraniem zaklęć pech może nas spotkać jedynie przy korzystaniu z akcji dobierania dwóch żetonów materii z worka. Każda inna decyzja jest tylko nasza i niepowodzenia idą na nasze konto. Woreczek czasami może frustrować, ale patrząc na to, co odpadło do miseczki z odrzuconymi żetonami jesteśmy w stanie oszacować szanse na dobranie potrzebnego koloru. Ja w swoich rozgrywkach nie czułem, aby losowość w tym aspekcie jakoś mi przeszkadzała czy wypaczyła partie.

Czas rozgrywki i skalowanie

Im mniej graczy przy stole, tym partie są szybsze. Czterech graczy nie sprawia, że Księga Zaklęć zyskuje rumieńców – od kolejny przeciwnik, który może mieć lepszy pomysł niż my i zdobędzie na koniec więcej punktów. Gra działa w każdym składzie, ale ja ze względu na czas rozgrywki preferuję rozgrywki dwuosobowe. Gra oferuje tryb solo, który nie różni się specjalnie rozgrywką od wersji wieloosobowej. Trudnością jest rosnący w czasie próg punktowy wirtualnego przeciwnika, który musimy przebić, aby wygrać.

Regrywalność

Jak na małą grę rodzinną, Księga Zaklęć jest całkiem regrywalną pozycją. Jej siła tkwi w sporej liczbie kombinacji przy układach zaklęć. Gra oferuje również kilka trybów mieszających poziomy zaklęć, więc każda partia może rozgrywać się w innych warunkach. Jeżeli cenicie sobie szukanie smaczków podczas kolejnych rozgrywek, to Księga Zaklęć nie jest tego typu grą. Wszystko zobaczycie już na samym początku, a później to już robienie tego samego na innych kartach.

Na zakończenie

Księga Zaklęć to całkiem przyjemny, rodzinny fillerek do grania od czasu do czasu. Czuć tutaj ducha takich tytułów, jak Splendor czy Gizmos, ale z dodatkowym smaczkiem w postaci różnorodnych zaklęć. Wszystko działa poprawnie, chociaż początki są wolne. Jeżeli nauczymy się kilku pierwszych zaklęć, nasze akcje robią się ciekawsze i możemy więcej. Księga Zaklęć jest naprawdę uroczym tytułem, który może się podobać. Nie miałem jakichś specjalnych oczekiwań, ale bawiłem się całkiem nieźle. Jeżeli szukacie rodzinnej gry do pogrania z familijnymi graczami warto sprawdzić, w innym wypadku niewiele stracicie, jeżeli Księga Zaklęć w magiczny sposób ominie wasz stół.

[WSPÓŁPRACA REKLAMOWA] Dziękujemy wydawnictwu Rebel za przekazanie gry do recenzji.

Może zainteresuje Cię recenzja gry Turing Machine?

Księga Zaklęć do kupienia tutaj.

Poprzednio Premiery na VOD w październiku - Netflix, HBO i inne!
Następny Resident Evil 4 Separate Ways - Recenzja - Dobry Dodatek