Stalker 2: Serce Czarnobyla – Recenzja – Promieniowanie po Sowiecku


Stalker 2: Serce Czarnobyla to kontynuacja jednej z najpopularniejszych serii gier akcji, która osadzona jest w skażonej strefie Czarnobyla, zwanej pieszczotliwie Zoną. Jest to dosyć już stara seria, ale dalej ma swoich licznych fanów, jak więc zaprezentowała się kontynuacja? Zapraszam do recenzji opartej na wersji na Playstation 5.

W Stalker 2 wcielamy się w rolę początkującego stalkera o imieniu Skif. Nasz bohater trafił do Zony trochę przez przypadek, bo tajemnicza anomalia zniszczyła mu mieszkanie, a jedynym miejscem, gdzie występują anomalie i artefakty na świecie jest właśnie dobrze nam znana zona. Jest to zakazana strefa Czarnobyla, gdzie rządzą mutanty, anomalie, promieniowanie oraz wojsko i właśnie Stalkerzy, czyli zwykli łowcy szczęścia mający nadzieję znaleźć skarby mogące ich ustawić do końca życia. Stalkerzy mają swoje własne zwyczaje, łączą się w organizacje, a nawet używają własnej waluty o nazwie kupony. Można więc śmiało powiedzieć, że najważniejszym bohaterem gry jest właśnie jej świat. Zona, pomimo napromieniowania, jest niezwykle żywa, a przez wszystkie jej elementy także nieprawdopodobnie immersyjna. Zresztą immersja była ważnym punktem na liście elementów przy produkcji gry.

Stalker 2: Serce Czarnobyla – Recenzja | Czy warto kupić na PS5? [PL]

Wróćmy jednak do historii. Nasz dzielny Skif wyruszy do zony, by prowadzić badania nad anomaliami dla pewnego naukowca. Wszystko oczywiście się zepsuje, nasz bohater zostanie zaatakowany przez zbrojną grupę nieznanego pochodzenia, jednak Ci, zamiast go klasycznie zastrzelić, to jedynie ogłuszają i zabierają cały sprzęt, w tym takie istotne przedmioty jak skaner anomalii, bez którego w zasadzie jesteśmy martwi. Na szczęście, pomimo porzucenia wśród groźnych anomalii, zostajemy odnalezieni przez serdecznego stalkera, który uczy nas używania śrubek do chwilowego rozbrajania anomalii. Ruszamy więc do najbliższej osady i zabieramy się do roboty. Czeka nas do zrobienia sporo zadań głównych i pobocznych, ale w zasadzie mamy wolną rękę. Od nas zależy czy chcemy wyruszyć poszukiwać cennych artefaktów czy też zwiedzać ruiny w poszukiwaniu skrytek i przedmiotów.

Skaner i śrubka w dłoni (albo pistolet, jak się kręcą w pobliżu wrogowie) to standardowy sposób eksploracji Zony.

Stalker 2: Serce Czarnobyla to pierwszo osobowa gra akcji stawiająca sobie za zadanie dodać jak najwięcej realizmu, a jednocześnie zachowując pewną dozę swobody, by nie ocierała się zbyt mocno o symulator. Jest to dynamiczna strzelanka, ze zbieraniem przedmiotów, ale też potrzebą jedzenia i picia. Co ciekawe, ta mechanika ma też większe znaczenie w grze niż może nam się wydawać. Jeżeli użyjemy alkoholu do oczyszczenia się z promieniowania, to szybciej zaczniemy być głodni, podobnie temat dotyczy energetyków, a zbyt wysoki poziom głodu negatywnie wpływa na naszą skuteczność w walce czy też zwykłym biegu. Mapa w grze jest ogromna i widać, że przez twórców została ona ręcznie zaplanowana i zadbali o każdy szczegół taki jak pagórki, drzewa, czy też dziesiątki ruin. Żaden budynek, nawet najmierniejsza buda czy garaż, nie jest taki sam, każdy posiada inne zniszczenia czy też stopień wyeksploatowania, co pozwala przypomnieć, czemu urban explorerzy uwielbiają gry z serii Stalker. Zwiedzanie tutejszych ruin to niesamowita frajda, bo oprócz skarbów znajdziemy też wiele elementów przedstawiających bytność byłych mieszkańców.

Stalker 2: Serce Czarnobyla to przede wszystkim gra akcji, a więc czeka nas sporo strzelania. To jest zrobione bardzo dobrze. Broni w grze nie ma szczególnie dużo, ale posiadają one różne modyfikacje, które możemy sami także nakładać na sprzęt. Sprawia to, że dobrze zadbana broń z początku gry może nam służyć przez bardzo długi czas, a nowoczesny, jakiś zachodni karabin będzie co chwilę się zacinać, jeżeli nie będziemy go naprawiać regularnie. Walka z ludźmi jest świetna, AI przeciwników jest fantastyczne. Bardzo mi się podoba zwłaszcza walka w nocy – jeżeli wyłączymy latarkę i włączymy noktowizor, to wrogowie będą mieli problem z dostrzeżeniem nas, a sami będziemy ich mieć jak na widelcu. Oczywiście jednak sami też korzystają z latarek, więc mogą nas po prostu oświetlić lub nawet usłyszeć. Gorzej prezentuje się walka z mutantami. Taka sfora psów jest ciężka do namierzenia za pomocą pada, a AIM assist w tym przypadku nie działa.

Ulepszanie broni jest kosztowne, zwłaszcza jeżeli często wymieniasz narzędzia zagłady, ale prawie zawsze warto wydać trochę kasy.

Do tego niektóre mutanty to paskudne gąbki na pociski, a sama walka z nimi praktycznie nic nam nie daje oprócz okazjonalnych części ciała, które możemy sprzedać za grosze. Niestety Stalker 2 posiada też przykrą manierę, która sprawia, że wrogowie lubią pojawiać się za naszym plecami dosłownie chwilę po tym, jak przeszliśmy daną ścieżką. Takie spadanie przeciwników na głowę jest męczące, a niektóre mutanty czy agresywne anomalie mogą nas zabić w chwilę. Stalker 2 to gra, to gdzie umiera się bardzo często, jest nawet licznik śmierci po każdym zgonie, który przedstawia jak zginęliśmy i które to nasze kopnięcie w kalendarz z rzędu. Jest to tym bardziej denerwujące, że gra nie posiada żadnego systemu postępu postaci i zbierania doświadczenia, więc walka z mutantami nie ma większego sensu. Lepiej ich po prostu unikać lub od nich uciekać. Warto też pamiętać o anomaliach, czyli tajemniczych siłach natury pojawiających się w zonie. Mogą to być dziury próżniowe, które zmiażdżą nas w chwile, ogniste wulkany, kwasowe kałuże czy nawet chmury żyletek. Do tego nie każdy skaner znajdzie każdą anomalię, więc przechodząc do nowego obszaru, możemy mieć problem. To jednak ten ciekawszy element gry, który sprawia, że w Stalker 2 lepiej się po prostu nie spieszyć i dokładnie obserwować otoczenie.

Noktowizor to prawdziwy game changer, zwłaszcza, że NPC naprawdę zaczynają gorzej nas trafiać kiedy wyłączymy latarkę.

Gracz w Stalker 2 posiada zdecydowanie zbyt mały ekwipunek. To kolejny element, który ma wpływać na wysoki poziom immersji, bo przecież dziwne by było noszenie 10 znalezionych karabinów, ale jednak tutaj to zostało przesadzone. Jeżeli będziemy mieć nadmiar amunicji, jakąś znalezioną lepszą broń czy też pancerz do sprzedaży, to za chwile pojawi się znacznik przeciążenia, który będzie nam sugerować szybki powrót do bazy. Wszystko tutaj waży – amunicja, jedzenie, lekarstwa czy też bandaże i zabranie zbyt wielu rzeczy może nam po prostu nie pozwolić zebrać żadnego lootu. Możemy manipulować tym wskaźnikiem używając rzadkich i potężnych artefaktów lub też drogich ulepszeń ekwipunku. Gra ma jednak dzięki temu dosyć przyjemny flow, bo zamiast godzinami siedzieć w jakiś ruinach w zonie, to regularnie powinniśmy wracać do bazy i ogarniać ekwipunek. Jest to na swój sposób bardzo oczyszczające i wciągające – pozbywanie się gratów i przygotowywanie się na kolejne wyprawy tak, by nie zabrakło nam miejsca w ekwipunku, ale także ważnych przedmiotów jak amunicja, jedzenie czy też lekarstwa.

Ostatnie, czym bardzo wyróżnia się gra jest jej grafika. Już wspomniałem o fantastycznych i licznych urbexach, gdzie każdy jest inny i skrywa swoje tajemnice, ale to nie wszystko. Z jednej strony bardzo realistyczna, typowa, sowiecka smuta, która wylewa się z ekranu podczas eksploracji baz stalkerów. Ludzie piją wódkę, przeklinają, handlują, a czasami też grają na gitarze przy ognisku. To, czego mocno brakuje i co psuje realizm, są kobiety, a w zasadzie ich brak. Jakoś mi się nie chce wierzyć, że do takiego miejsca nie ciągnie żadnych naukowczyń, pielęgniarek, lekarek czy nawet zwykłych prostytutek. Jak z jednej strony twórcy bardzo dbali o immersję, to tak trochę przemawia przez nich typowy sowiecki szowinizm i szczerze mówiąc, nigdy nie sądziłem, że zarzucę coś takiego grze. To jednak ten element, który psuje realizm, a nie go pogłębia. A jeżeli chodzi o eksplorację, to gra robi niesamowite wrażenie w nocy, kiedy musimy używać latarki – liczne cienie i świetne oświetlenie robi niesamowity klimat. Z drugiej jednak strony ustawienie gammy i jasności tak, by nie bolały nas oczy to zabawa sama w sobie.

Kolejny quest zbugowany, tym razem gość nie chce z nami rozmawiać i ma standardową kwestię dialogową po interakcji. Schowanie broni jednak naprawia problem.

Stalker 2 okazał się niesamowicie immersyjną, chociaż nie pozbawioną bolączek, grą. Oprócz elementów, o których wspomniałem, warto też powiedzieć o błędach, których jest sporo, chociaż może nie tak dużo jak na premierę. Niektóre zadania się psują i trzeba wczytywać grę, czasami algorytm NPC się zacina i wróg może zacząć dziwnie biegać w miejscu, a także pojawiają się takie problemy jak znikające przedmioty. Najgorzej, jeżeli dotknie to jakiegoś przedmiotu z zadania, ale czasami i znikają zwykłe przedmioty. Na szczęście zapis gry jest bardzo częsty, więc jej wczytanie zazwyczaj rozwiązuje problem. To jednak nie zmienia faktu, że Stalker 2 jest bardzo wciągający i pochłaniający swoim światem. Fani klimatycznej eksploracji oraz starego, dobrego poszukiwania skarbów będą wniebowzięci, a i nawet przy strzelaniu będziecie się dobrze bawić. Nie wszystkie elementy do mnie przemawiają, stąd finalna ocena, ale jednak mimo to, cieszę się, że mogłem zwiedzić zonę w tej odsłonie gry.

Stalker 2: Serce Czarnobyla możesz kupić w naszym Sklepie z Grami

Zobacz też nasz poradnik osiągnięć do Stalker 2: Serce Czarnobyla

Podsumowanie

Dalej niedopracowana i posiadająca sporo błędów, ale Stalker 2: Serce Czarnobyla to jednak gra, która wchłania swoim klimatem i niepowtarzalną Zoną.
Ocena Końcowa 7.0
Pros
- Ciekawa historia oraz świetne zadania dodatkowe
- Fantastyczna wycieczka po zrujnowanej zonie
- Solidna walka i dobrze zaprojektowane bronie
- Przyjemne flow z regularnym wracaniem do bazy i ogarnianiem sprzętu
- Bardzo ładna grafika, zwłaszcza zabawa oświetleniem w nocy
Cons
- Sporo błędów
- Pojawianie się wrogów tuż obok nas
- Problematyczne zarządzanie ekwipunkiem
- Brak sensownego systemu rozwoju postaci
Poprzednio Keri Lake - Anathema - recenzja książki - top 2025 roku?
Następny Humble Bundle podmienia niewykorzystane klucze Steam na wersje z Epic Games – bez uprzedzenia