Dylemat wagonika to filozoficzny problem, w którym musimy wybrać jedno z dwóch bardzo nieprzyjemnych dla nas rozwiązań. Gra o tym samym tytule stawia przed nami podobne zadanie, choć stara się to odpowiednio urozmaicić.
Dylemat Wagonika to imprezówka dla dwóch zespołów i sędziego, gdzie gracze na przemian dokładają zabawne karty do jednego z torów wydarzeń starając się przekonać decydenta do puszczenia rozpędzonego wagonu pociągowego na trasę drużyny przeciwnej. Jest to kolejna gra spod szyldu Cyanide and Happiness, czyli wesołego kanału na YouTube oraz stronki internetowej z głupkowatymi animacjami i komiksami, gdzie autorzy pokazują swój „wyszukany” humor.
Skrót zasad
Wybieramy 2 drużyny oraz maszynistę. Wybieracie, kto u was dociągnie 3 karty złych postaci, następnie 3 karty dobrych oraz 3 modyfikatory. W grze np. na 7 osób każda osoba w drużynie będzie miała inny typ kart.
Następnie umieszczacie na stole rozwidlenie torów i dokładacie z talii dobrych postaci po jednej karcie do każdej z odnóg. Potem gracz posiadający dobre postacie dokłada jedną z nich do swojej odnogi, gracz posiadający złe postacie dokłada jedną przeciwnikowi, a osoba z kartami modyfikatorów zagrywa jeden z nich na dowolnego felka na którymkolwiek z torów.
Następuje chwila przekonania maszynisty, dlaczego to nasz tor powinien zostać oszczędzony, a przeciwnika rozjechany na placek. Maszynista decyduje, kogo ukatrupić wagonikiem, a osoby w rozpłaszczonej drużynie dobierają po symbolu czaszki. Żeton maszynisty przechodzi do kolejnej osoby, znów wybieracie 2 drużyny oraz ponownie dobieracie i zagrywacie karty.
Zwycięża osoba, która po 2 pełnych kołach przekazywania maszynisty ma najmniej znaczników śmierci.
Wrażenia z gry
Założenie jest fajne, wybierzcie śmieszne postacie, poukładajcie je na torach, dorzućcie jakieś wygadane modyfikatory i padając ze śmiechu rozjeżdżajcie je wagonikiem. Czasem wyjdą zabawne kombinacje, kiedy po jednej stronie jest np. zakonnica, zapas wody dla dużego miasta i rzeźnik nadziewający placki mięsem psów kotów i niemowląt, a po drugiej stronie sowa z listem do szkoły magii, przyjęcie urodzinowe Leosia oraz antychryst. Takie zestawy już powodują delikatny uśmiech, a jeżeli zagramy modyfikator na Leosia który mówi, że on otwarcie popiera nekrofilię, a na rzeźnika kartę mówiącą „trzyma w rękach Twoje dziecko” to już decyzja, na który tor posłać kolejkę nie jest już taka oczywista.
No właśnie i czasem wyjdą zabawne kombinacje z ciekawymi modyfikatorami, ale też jest spora szansa, że to co masz na ręku nie jest śmieszne, obrzydliwe ani szokujące i nie specjalnie pasuje do klarującego się na stole zestawu. Zamiast salw śmiechu co najwyżej wydobędą się z ludzi westchnienia zawiedzenia albo głośne meh. Problem tkwi w modyfikatorach – to one generują zwroty sytuacji, śmiech i pchają grę do przodu, a w wariancie podstawowym zagrywamy tylko jedną taką kartę. Całe szczęście instrukcja przewidziała wariant, gdzie każdy gracz ma też dodatkowe 3 karty modyfikatorów i może je zagrywać. Wtedy historyjka robi się ciekawsza, a decyzje mniej oczywiste. Już nie wybierasz pomiędzy słabym a głupim, ale to powiedziawszy dalej można się spotkać z dziwacznym zestawem postaci, gdzie nawet modyfikator nie uratuje rundy.
Całe szczęście gra jest krótka, bo nawet przy sporym zespole nie grałem dłużej niż 20 minut.
Podsumowanie
Nie jestem zachwycony tym tytułem, miało być śmiesznie, a wyszło słabowato. Jeśli grać, to tylko z wariantem z modyfikatorami i po drugim albo trzecim napoju wyskokowym.
Grę można dostać tutaj
Podsumowanie
Pros
- szybka rozgrywka
Cons
- potrzeba dużo modyfikatorów aby uratować grę
Brak komentarzy