Too Many Bones – recenzja – wszędzie kostki!


sdr_soft

Kilka podstawowych informacji o Too Many Bones:

 

Tematyka

Too Many Bones to gra ze stajni Chip Theory Games w której wcielamy się w dzielnych Gearloków. Naszym celem jest pokonanie tyrana, który terroryzuje okoliczne ziemie. Gra to mix kooperacyjnej przygodówki więc po drodze napotkamy różnorakie przygody oraz sporo walk. Wszystko mechanicznie zostało oparte na kostkach – walki, rozwój postaci czy prozaiczne otwieranie zamków.

Kilka słów o zasadach

Too Many Bones w głównych założeniach nie należy do najtrudniejszych tytułów, ale zrozumienie swojej postaci i praktyczne wykorzystanie masy umiejętności nie należy do najprostszych ( ale za to jaka satysfakcja, jak dobrze rozwiniemy naszego geerlocka). Na początku rozgrywki wybieramy tyrana, którego chcemy upolować. Mamy na to określoną liczbę rund, a naszym timerem będą karty spotkań. Każda z nich daje nam różne opcje zdobycia punktów progresu potrzebnych do starcia z tyranem. Dodatkowo po zakończeniu takiego spotkania dostaniemy skarby i punkty treningowe, które wydamy na nowe kostki umiejętności i ulepszanie naszych statystyk. Na końcu każdej rundy mamy jeszcze trzy dodatkowe opcje – otwieranie skrzynek wiążące się z przyjemną i losową mechaniką opartą rzecz jasne na kostkach, leczenie się ( co będziemy często robić ) oraz zwiad, który pozwala podejrzeć jakieś to potwory czekają na nas w kolejnych walkach.

Frajda z rozgrywki

Too Many Bones w Polsce jest przedstawiane jako coś nowego, innowacyjnego aczkolwiek sama gra nie należy już do najmłodszych. Niemniej należy docenić, że wydawnictwo Portal Games zaryzykowało i wydało w rodzimym języku tą świetna, ale jednak kontrowersyjną pozycję. Z jednej strony unikatowa mechanika dice-RPG, czyli budowania z kostek naszej postaci i kapitalny wygląd, z drugiej absurdalna cena i sporo losowości, która niekoniecznie może się okazać aż tak fajna jak gra wygląda po rozłożeniu. Już dawno nie odczuwałem tylu wahań grając w jakąś planszówkę. Ostatecznie jednak werdykt jest dość łaskawy dla Too Many Bones i gra pomimo kontrowersji na dobre zagościła na moim stole. Dice-builder RPG – innowacyjna mechanika przez duże I, która w momencie wydania Too Many Bones rzeczywiście była czymś świeżym obecnie nie robi już takiego wrażenie, ale trzeba przyznać twórcom, że potrafili wycisnąć z niej wszystko co się dało i zabawa kostkami działa kapitalnie. Trochę nie do końca odczuwam przygodowy aspekt Too Many Bones, natomiast budowanie swojego gearlocka i testowanie masy kombinacji daje mi niesamowitą satysfakcję. Kostek mamy dużo, o rzucaniu nimi za chwilę powiem więcej i liczba sposobów, na które możemy zbudować daną postać jest oszałamiająca. Jestem po kilkunastu partiach i dalej mam wrażenie, że nie liznąłem jeszcze wszystkich smaczków i możliwości gry. Postacie są ciekawe i mają własny styl poparty umiejętnościami. Zarządzanie kostkami na plus!

Trochę narzekałem na przygody w Too Many Bones bo i ten element jakoś najmniej mi podpasował. Karty spotkań to tylko droga do celu i w większości wybór między opcją a lub b. Co nam się opłaci bardziej? Damy radę zrobić to trudniejsze wyzwanie czy zadowolimy się mniejszą nagrodą. Same nagrody warto zbierać bo czy to punkty treningowe czy kolejne skarby bardzo nam pomagają rozwijać postać i przygotować się do walki z “wielkim złym”. Doceniam nawet wstawki fabularne na kartach, które często są humorystyczne i przyjemne w odbiorze. Szkoda tylko, że kart jest tak mało i dość szybko będzie to tylko wspomniany wybór kalkulując opłacalność dostępnych opcji – i nic ponad to.

Płynnie przejdźmy do samej walki, która stanowi w Too Many Bones to, co mi się podoba jeszcze bardziej niż rozwijanie naszego geerlocka. Po pierwsze bardzo mi się podoba decyzyjność i konieczność planowania naszych ruchów i kolejnych posunięć. To co udało się nam złożyć z kostek podczas starć pokaże, czy nasz pomysł w ogóle ma ręce i nogi. Sama losowość w grze też jest ciekawie rozwiązana – gnaty, czyli ścianki z pudłami posłużą nam często do odpalenia różnych umiejętności więc zdarzają się momenty, gdy chcemy spudłować. Kości nakładają różne efekty, zdarzają się też mocno sytuacyjne aka granaty, ale sam wybór puli kostek, rzuty i odpalanie kolejnych efektów działają kapitalnie. Frajda z kombowania umiejętności i taktycznym wykorzystaniu ich podczas starć jest spora i w sumie dzięki temu można pokochać Too Many Bones.

Sama plansza to zawsze siatka szesnastu pól, ale podoba mi się, ile taktyki udało się zmieścić na tak ograniczonym polu. Ustawienie się na początku walki jest ważne. Ruch w danym kierunku jest ważny, bo przeciwnik może pójść tak czy tak. Inicjatywa jest ważna, bo można przewidzieć kto będzie nas bił z jakim skutkiem i zaplanować sobie przebieg kolejnych rund. Pora na parę słów marudzenia – walki są strasznie nierówne i nie bardzo mamy na to wpływ. Potwory są na trzech poziomach – tu jest ok. Im większy tym trudniej. W ramach tego samego poziomu złolce mają zdolności – niby fajnie, ale jeden jest tak przekokszony, że ubicie go graniczy z cudem. I takie kombo trafia się nam w pierwszych dniach naszej wędrówki – nasze postacie są słabiutkie, nie mają specjalnych kości a dodatkowo jak na złość złolce mają mega farta i rzucają same dwójki na obronie. Często miałem też takie partie, które przy końcówce wrzuciły mi tak trudną walkę, że nie miałem już czego zbierać przy końcowej konfrontacji z bossem. Poczucie niedosytu i frustracji może więc was zaskoczyć w dowolnym momencie i nie bardzo jest co z tym zrobić. Sama walka miodzio, ale momentami można sobie włosy rwać. Na koniec najbardziej dyskusyjny aspekt gry – cena. Too Many Bones wymaga wydania sporej sumy. Do tego doliczmy przyszłe wydatki, bo jednak cztery postacie, które możemy prowadzić w podstawce to tylko zachęta to regularnego inwestowania w kolejne. Siłą gry jest właśnie unikalny system rozwoju każdej z postaci, więc będziemy chcieli sprawdzić kolejne. Czy warto wyłożyć prawie 600zł? Z jednej strony niezaprzeczalnie Too Many Bones to gra dopracowana w każdym detalu. Wizualnie i mechanicznie się broni, z drugiej strony ma jednak trochę wad, które nadal nie tłumaczą dość wysokiej ceny. Jeżeli uda się wam wyrwać grę na jakiejś promce bierzcie w ciemno, za obecną cenę zagrajcie przed zakupem, bo gra nie jest dla każdego.

Wykonanie

Tutaj nie ma co owijać w bawełnę, Too Many Bones to pod względem wizualnym i jakościowym prawdziwy majstersztyk, który po części może tłumaczyć wysoką cenę. Wszystkie maty – czy to bitewna, czy geerlocków to prawilne maty z ładnymi obszyciami. Kary są plastikowe w dedykowanych pudełeczkach. W końcu kostki – wyglądają świetnie, rzuca się nimi dobrze i nie ma się do czego przyczepić.

Skalowanie i czas rozgrywki

Grałem w Too Many Bones solo, w dwie osoby i parę rozgrywek czteroosobowych. Im mniej graczy przy stole, tym jest trudniej. Na solo często nie byłem w stanie dojść do końca, bo złolce niemiłosiernie tłukli mnie po drodze. W skalowaniu widać też jedną z mechanicznych rys – na mapie jednocześnie będzie czterech wrogów – nieważnie czy gramy solo czy w pełnym składzie. Jak myślicie, grupa czterech geerlocków poradzi sobie lepiej czy gorzej niż samotnik? Gra jest trudna, ale jeżeli lubicie takie planszowe wyzwania to na pewno się odnajdziecie. Too Many Bones nie należy do najkrótszych tytułów – jedna sesja z grą to jakieś trzy godzinki, ale sporo zależy od szczęścia podczas dobory kart, rzutów czy w końcu bossa, którego chcemy upolować.

Na zakończenie

Too Many Bones to jedna ciekawszych premier tego roku. Gra, która wydawać by się mogło nigdy nie ujrzy rodzimego wydania ostatecznie mnie do siebie przekonała. Ciekawy system kostek z których budujemy nasze postacie i taktyczne walki, które wymuszają sporo możdżenia i planowania. Każda z postaci jest inna i oferuje zupełnie odmienne podejście do rozgrywki. Gra jest wymagająca, trzeba mieć trochę szczęścia i czasami może nas irytować losowością, ale koniec końców i tak mam ochotę w nią grać. Gra jest dopracowana w najmniejszym calu – od wykonania po ciekawe rozwiązania mechaniczne.

WSPÓŁPRACA REKLAMOWA] Dziękujemy wydawnictwu Portal Games za przekazanie gry do recenzji.

Może zainteresuje Cię nasza recenzja gry Biały Zamek?

Grę Too Many Bones możecie kupić tutaj!

Brak komentarzy

Zostaw Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzednio Wolcen: Lords Of Mayhem umarł. Kolejny pogromca Diablo odchodzi w ciszy
Następny Godzilla: Minus One - Recenzja - Wyjątkowo Ambitny Film