Tsukuyumi vs Tsukuyumi – starcie gier, recenzja – plastik vs tektura


Księżyc trzasną w ziemie, może wyparowało, pojawiły się przedziwne frakcje i zaczęły walczyć o kontrolę nad pozostałościami świata. Jeden świat jest plastikowy, po Angielsku, a drugi kartonowy, po Polsku. Który jest bardziej godny twojej uwagi? Zapraszam do Starcia Gier.

Dziś powrót do cyklu Starcia Gier w dość nietypowej odsłonie. Zestawimy ze sobą dwie różne wersje tej samej gry – Tsukuyumi Full Moon Down i postaramy się dojść do wniosku, która z nich jest dla nas bardziej odpowiedni i dlaczego. Pierwszą wydał Grayfox Games przez Kickstarter i zawiera stertę plastiku, drugą nasz rodzimy What the Frog dzięki kampanii przedsprzedażowej i postanowił do pudła włożyć masę tektury.

Gabaryty

Polska wersja jest zdecydowanie bardziej kompaktowa, tak wygląda pudło z praktycznie każdym dodatkiem w środku.

A tutaj wersja figurkowa z większością dodatków, bez wielorybów i księżniczki.

Tak się prezentują obie gry obok siebie.

Polska wersja zdecydowanie wygrywa ten segment. Jest kompaktowa, wchodzi w kallaxa, da się nosić w torbie na gry i nie zajmuje przestrzeni. Wersja Angielska mieszka u mnie w piwnicy i sama zajmuje całą półkę.

Jakość wykonania

Obie wersje są do siebie bardzo podobne z drobnymi różnicami.

Kafle w EN są około 20% większe. Wymuszone większymi figurkami, ale dzięki temu gra nabiera epickiego rozmiaru, który pożera każdy stół.

Tektura użyta do produkcji jest grubsza w wersji EN, a same elementy są pokryte błyszczącym lakierem zabezpieczającycm.

Rogi planszy frakcji są zaokrąglone w wersji EN, oraz proste w PL.

Poza tym, karty wyglądaj a praktycznie tak samo. Jakość wykonania lepsza w EN, użyto grubszego papieru. Do tego wersja PL na przedstawione tekturowe figurki, jako obrazek jednostek, podczas gry wersja EN ma same grafiki postaci.

Tutaj czytelniej prezentuje się wersja EN, bo nie trzeba szukać wartości jednostek na grafice w małym kółku. Są klarownie podane pod danym felkiem. Wersja PL ma za to wyciągnięto na wierzch regułę o dodawaniu serduszek do każdej woja. Działa to tak samo w EN, ale trzeba po prosty pamiętać czego się tyczy zasada.

Karty są dokładnie takie same (może rogi EN są bardziej okrągłe), z jedną różnicą, wersja PL ma o wiele lepszy i grubszy papier.

Osobiście wole większe kafle i grubszą tekturę w wersji EN, ale bez koszulek do kart nie podchodź. Wersja PL ratuje się dobrą jakością kart.

Tekturowe figurki frakcji są dość czytelne, ale słyszałem głosy, że statystyki mogłyby być bardziej widoczne. Ich plastikowe odpowiedniki są dość ładne, ale bez statystyk. Mniejsze modele szczególnie u robaków są słabe. Duże figurki wyglądają lepiej, ale do standardów CMON czy Warhammera to im daleko. Statystyki jednostek są dostarczone w postaci kart dodawanych do każdej frakcji i rozdawanych współgraczom przez startem gry.

Grywalność

Obie gry działają praktycznie tak samo. Zestaw reguł jest w 95% ten sam, siła jednostek, wartości na kartach i wydarzenia również są jednakowe. Dwie główne różnice to wielkość gry, zarówno spakowanej jak i rozłożone, oraz widoczne statystyki na kartonikach vs te same dane na kartach rozdanych graczom.

Co do pierwszej kwestii, to wersja EN jest dużo większa. Plansza zajmuje hektary stołu, pudła na figurki i wypraski drugie tyle obok, no i trzeba gdzieś umieścić jeszcze karty ze statystykami wrogich sił. Mam wielki (moim zdaniem) stół do gier o rozmiarach terenu gry 130 na 100 cm i gra na 4 graczy jest trudna, ale się mieści. Na 6 osób dostawiamy ławkę na karty frakcji. Wersja PL przy 5. graczach wchodzi spokojnie, pewnie wszedłby i 6. gdybym dopchał.  Jednak figurki wyglądają bardziej epicko, stół wygląda ciekawiej i przyciąga więcej przechodniów.

Następnie kwestia statystyk. Wersja PL posiada je nadrukowane na każdym kaflu jednostki. Wystawiając je na plansze w założeniu widzimy wszystko jak na tacy i możemy po cichu podliczyć, ile siły potrzeba, żeby nakopać niemiluchom. W praktyce jednak tak kolorowo nie jest. Prawda, tekturowe jednostki z nadrukiem są łatwo zauważalne, o ile jedne nie zasłaniają drugich i nie stoją do nas bokiem. Kiedy stoją bokiem, to tylko wyginanie szyi jak gęś na techno party pozwoli nam odczytać cyferki w kółeczkach. Jeśli podczas tego manewru nie przywalimy nikomu z dyńki, to być może nie wzbudzimy podejrzeń i możemy knuć w spokoju. Alternatywnie możemy zapytać kolegi, co on tam na polu ma, co obnaży nasz plan i obniża funkcjonalność nadruków. Drugi przypadek, kiedy wielkie jednostki chowają małe jest równie wredny. Kartonowe kafle duży jednostek są WIĘKSZE od ich plastikowych odpowiedników i bardzo skutecznie chowają chordę małych, lub ciut mniejszych niż wielkie za swoim gabarytem. I znów, albo gęsia szyja, albo pytanie co tam masz, a potem pytanie to ile to ma siły razem. Subtelne jak pytanie policjanta o drogę do banku, kiedy jesteśmy w kominiarce.
Przy kartonikach podobnych rozmiarów ten problem występuje znaczniej rzadziej, ale z uwagi na fakt ze jednostki w Tsukuyumi są gabarytów wszelakich, to na 100% takie sytuacje zdarzą się na stole. Czy przeszkadza to w grze? Tak, ale nie na tyle abym przestał w to grać. Czy zmniejsza przewagę nadruku nad rozdawaniem kartek ze statystykami, zdecydowanie.

Teraz słowo o figurkach. Żadna nie ma nadrukowanych statystyk, ale każda jest inna i da się niekiedy łatwo określić co stoi na polu. Potem szybki rzut oka na ściągę i już mniej więcej wiemy, ile siły mamy przed sobą. Tak powinno to działać w założeniu. W praktyce niepomalowane figurki jednej frakcji są dość zbliżone do siebie, chyba że mają inną wielkość albo coś charakterystycznego. Marinnes są do siebie mega podobni, poza psem. Smoki też są niemal niemożliwe do odróżnienia, szczególnie te mniejsze. Cybersamurajowie mają kilka charakterystycznych jednostek, ale wygląd dronów i małych samurajów na planszy jest z daleka jednakowy. Jak to obejść? Albo nauczyć się na pamięć jak kto wygląda, albo pomalować figurki, bądź po prosty za każdym razem pytać się co tam stoi i które to. Te ostatnie rozwiązanie była najczęściej uskuteczniane. Dobrą wieścią jest, że figurki mogą stać bokiem i zasłaniać się wzajemnie, ale i tak są widoczne, więc jeżeli znamy ich wygląd to karta statystyk jest wystarczająca.
Pomimo tego ambarasu, patrząc na wielką planszę zastawioną figurkami na prawdę mamy wrażenie udziały w czymś epickim.

Koniec końców, oba rozwiązania mają swoje wady, tekturki zasłaniają się wzajemnie i bokiem są niewidoczne, a figurki są do siebie podobne i nie mają statystyk. Ja zostaję przy figurkach ze względy na ich epickość.

Frakcje

Oczywiście obie gry mają dostępne praktycznie te same frakcję, więc tutaj porównam tylko ich modele i opiszę każdą krótkim paragrafem, ale zanim do tego, to słowo o Oni.

Oni

Oni to neutralna frakcja, którą każdy może sterować używając akcji z kart. W jednym z dodatków Polskiej wersji stają się one grupą dostępną do zwykłej rozgrywki dla graczy. Wersja EN ma 3 główne modele, małego, średniego i dużego plus całą garść jednostek legendarnych. W PL mamy taki sam podział na 3 grupy, plus 6 legendarnych maszkaronów, ale praktycznie każda średnia i duża jednostka posiada inną grafikę i imię. Niesamowicie minie to zdziwiło, bo nigdzie nie jest napisane ze są to te same felki, tylko z innym skinem, a jak głupek szukałem zasad dla Śledzia czy innego grubasa. Plus za różnorodność, minus za nieopisanie tego. Ponadto, w wersji EN jest sztywny limit ONI w każdej grze, w PL tego nie ma. Ot takie różnice w zasadach.

Cybersamurajowie

Frakcja japońska z systemem ulepszeń pomagających wojakom spoza mapy. Lubie nimi grać, choć niespecjalnie umiem.

Ich komponenty są praktycznie takie same w obu wersjach, poza tym że w EN są większe.

Marines

Frakcja ludzi z lotniskowca, bardzo mobilna, lubiąca zostawiać miny i budować broń do użytku własnego. Bardziej przypominają ruską falę zagłady niż siły specjalne USA.

Wersja EN ma plastikowe zamienniki za miny i broń, ale nie użyłem ich ani razu. Są za małe, nie mają statów i znikają na planszy. Zbędny badziew.

Robale – Rój/ DarkSeed. 

Najliczniejsza frakcja przypominająca Zergów ze StarCrafta. Rozleźć się po mapie, nastawiać jajek, wielkie cele usuwać atakami kamikaze całego roju. W EN są plastikowe jajka, który ani razu nie użyłem. Figurka Osy jest dość badziewnie wykonana. W PL kartoniki dużych jednostek są ogromne i łatwo chowają mniejsze.

Ta frakcja ma inne warunki prywatnej misji w wersji PL i EN. Dlaczego, nie wiem.

Dzika Banda – Świnki trzy

Dzika Banda lub Borelords to ostatnia frakcja z podstawki. Są to dziki i świnki kopiące przeszkody, tunele i wspomagająca swoje pozycje umocnieniami. Łatwo podbijają tereny, ale w walce są ciency. Wersja EN ma plastikowe zamienniki ich żetonów, ale ich nie używam, bo są nieczytelne. Ponadto figurki dużych świniaków są do siebie zbliżone i łatwo o pomyłkę.

Smoki – Fireborn

Smoki to chyba mój ulubiony dodatek. Posiadasz małe stadko smoków, z różnymi umiejętnościami, które rosną podczas gry. Ich celem jest spalenie ziemi oraz raz wrogów. Ci w zamian, gdy powalą smoka dostają jeden PZ. Figurki są ładne, ale podobne do siebie. Zaznaczanie ich poziomu jest super sprytnie rozwiązane. W PL podkłada się żetony pod tekturki, co szybko znika i jest dość nie poręczne.

Kampfgruppe – Roboty

Templiarusze w Tsukuyumi to jeźdźcy mechów walczący z Oni. Każda jednostka może zostać ulepszona, co zaznacza się zmianą figurki lub tekturki. W PL lepiej to widać, bo staty są widoku, w EN jednak czy gościu ma dzidę czy miecz, to i tak jest szary i trzeba się upewniać co to. Małe figurki są do siebie bardzo podobne niezależnie od poziomu. Mogą zrzucać atomówkę, co zawsze dodaje +10 do klimatu.

Sentinele

Frakcja dedykowana polowaniu na ONI. Nie mogą przejmować terenu a punktują tylko za mordowanie demonów. Wygrywają kiedy plansza jest z nich wyczyszczona, co się nigdy jeszcze nie zdarzyło. Wersja EN ma fajne, różne od siebie figurki. Łatwo jest sprawdzić, na którą pandę patrzymy. Dziwnie się nimi gra, ale fajne że są jako urozmaicenie.

Wieloryby – Władcy utraconych mórz. 

Pożyczone ze strony What the Frog.

Nie posiadam tej frakcji w wersji EN, ale grałem nimi w PL. Wielkie wolne łażące wieloryby które w walce się nie sprawdzają, ale sprawnie przejmują teren i wypychają inne frakcje z kafli. Bardzo upierdliwe jako wrogowie, łatwo jednak pokonać je mobilną grupą przejmującą ląd. W PL tekturki jednostek są OGROMNE, zasłaniają wszystko.

Dzieci Lwa – Children of the lion

Frakcja dostępna tylko w EN. Skupia się na manewrowaniu terenem, dokładaniu kafli i przejmowaniu gleby. Ma silne bestie i ochroniarzy, co to pierwsi łapią kulkę. Nie grałem nimi jeszcze z prostego powodu – przez nich mapa rośnie, a już i tak jest wielka i mam wrażenie, że na stole się nie pomieścimy.

Armia Tsukuyumi do frakcja oni dostępna w Polskich dodatkach. Po przeczytaniu zasad, dochodzę do wniosku, że nic specjalnego nie robią, ale ich siła wzrasta wraz z akcjami wszystkich graczy. Używają standardowych tekturek Oni.

Podsumowanie

Tsukuyumi uważam za bardzo dobry tytuł, z draftem, deterministyczną walką i ciekawymi frakcjami. Wyciągam moje wielkie pudła co najmniej raz na pół roku i jestem zadowolony, że wsparłem tę grę. Wersja Angielska ma lepsze wykonanie komponentów tekturowych oraz bajeranckie figurki, ale jest większa, zajmuje ogromny stół i są problemy z podobnymi modelami. Wersja Polska ma lepszą jakość kart, statystyki na tekturach i jest bardzo kompaktowa, ale spoglądanie na wojsko bokiem, albo szukanie małych felków za wielkimi skutecznie niweluje przewagę widocznych statów. Mi grało się dobrze w obie wersje, ale gdybym miał wybierać, to PL wygrywa tylko dlatego, że jest kompaktowy, łatwiej się składa i rozkłada. Dzięki temu częściej by trafiał na mój stół.

Grę można dostać tutaj

Poprzednio Dark Souls: Gra karciana - Recenzja - mroczno, trudno i kooperacyjnie.
Następny Premiery Netflix, Amazon Prime, HBO Go i w kinie - grudzień 2021