Unmatched: Bruk i Mgła – recenzja – Niewidzialny Człowiek spotyka Sherlocka Holmesa.


Seria Unmatched rozgościła się w najlepsze na stołach graczy i coraz więcej osób daje się wpuścić w jej sidła. Widać to po zdjęciach, relacjach, mamy nawet pierwsze turnieje. I bardzo dobrze, bo to świetny system i tytuł, który warto poznać. Bruk i Mgła to świeżutki dodatek z czterema postaciami, który może też robić za wprowadzającą podstawkę. Warto dać szansę?

Seria Unmatched wydawana u nas przez Ogry Games to jedna z moich ulubionych gier dwuosobowych. Nawet nie policzę, ile mamy już na koncie domowych pojedynków, a ciągle mamy ochotę na kolejne i kolejne. Jak to zwykle w pojedynkowych grach bywa, szybko przychodzą nowe dodatki, ponieważ gracze są głodni nowości i chcą wypróbować nowe mechaniki. Do tej pory po polsku mamy dwa mniejsze dodatki z dwiema postaciami oraz duży z czterema. Ogry Games regularnie zasypują nas kolejnymi rozszerzeniami, więc na tym pewnie się nie poprzestanie, a i oryginalny wydawca już zapowiada nowości. Wiadomo, jeżeli mamy duży wybór pojawia się problem dobrobytu i znak zapytania w głowie, co kupić najpierw. Oczywiście najlepsza odpowiedź to wszystko, ale jeżeli miałbym wybierać pierwsze rozszerzenie, to dorzuciłbym świeżutką Bruk i Mgłę. Kupił mnie klimat postaci oraz ich umiejętności, które sugerują spory powiew świeżości i zupełnie inne podejście do rozgrywki. Mam pozostałe dodatki, ale to właśnie duże rozszerzenie mnie najbardziej ujęło i nie schodzi ze stołu. Dodatkowo cztery to lepiej, niż dwa i mając podstawkę mamy już pokaźną grupkę bohaterów do przetestowania.

Dlaczego Unmatched jest takim fenomenem?

Unmatched to seria gier pojedynkowych dla maksymalnie czterech graczy, chociaż moim zdaniem pudełko kłamie, i to jest gra stricte dla dwóch osób. Nie lubię zabawy drużynowej i najlepiej gra się dwuosobowe potyczki. Wcielamy się w jedną z postaci znanych z kart baśni, mitów czy herosów znanych z różnych okresów historycznych. Nie zabraknie również najpopularniejszych bohaterów znanych fanom fantasty czy popkultury. Różnorodność jest całkiem spora i tylko tutaj Czerwony kapturek może złoić Króla Artura czy Meduzę. Bohaterów możemy dowolnie mieszać i wypróbowywać ich przeciwko innym graczom, szukając ich mocnych oraz słabych stron.

Bruk i Mgła stawia na bardziej tematyczną czwórkę nowych czempionów, w których możemy się wcielić. Klimat jest ciut mroczniejszy, a bohaterowie dobrani bardziej dla fanów horrorów, czy niewyjaśnionych zagadek. Nie ma tu baśni, czy smoków, a pasujący do siebie zestaw postaci, który podobał mi się bardziej, niż w podstawce. Może różnorodność tematyczna jest mniejsza, ale to nie ona gra na planszy. Ważna jest unikatowość i fajna mechanika, a tego nowym postaciom odmówić nie można. W pudełku znajdziemy Drakulę z trzema siostrami, Sherlocka Holmesa z doktorem Watsonem, Niewidzialnego Człowieka oraz Dr Jekyll i Pana Hyde. Najbardziej od tematu pudełka odbiega inteligentny detektyw, ale jestem w stanie go dopasować – w końcu rozwiązywał niewyjaśnione i makabryczne zagadki, których nie podjął się nikt inny. Każda z postaci została dość wiernie odwzorowana na podstawie dostępnych informacji i jeżeli znamy je z książek czy filmów, to możemy poczuć jej charakterystyczne cechy.

Nowe postacie mają swój unikalny styl gry, który różni się od tych z podstawki. Mam wrażenie, że muszą więcej krążyć wokół rywala i szukać dogodniejszych pozycji do ataku. Niska wartość ruchu powoduje, że częściej korzystamy z odrzucania kart, żeby go wzmacniać, co jak pewnie fani Unmatched wiedzą nie jest zbyt dobre, ale mamy też sporo kart, które same w sobie pozwalają na błyskawiczne zmiany pola. Nowe postaci świetnie się wpasowały W grze walczymy z przeciwnikiem, ale czas też nie jest naszym sprzymierzeńcem. Każda karta jest cenna i lepiej ją mieć, niż tracić na dobiegnięcie do przeciwnika, chociaż czasami i takie manewry warto rozważyć.

Bruk i Mgła nie przynosi żadnych zmian, jeżeli chodzi o zasady. Wszystko jest po staremu, więc wystarczy się tylko nauczyć działania nowych postaci i wszystko już wiemy. Nowością, która nie jest tak oczywista i nie wybija się na pierwszy plan jest nowa mapa. Bardzo mi się podoba wydawanie nowiutkiego terenu w każdym pudełku z logo Unmatched. Dzięki temu re grywalność nie zależy tylko od nowych postaci, ale też od mapy, na której gramy. Plansze są oczywiście dwustronne, więc mamy jeszcze więcej różnych połączeń, a jedna z nich ma specjalne zasady dotyczące tajnych przejść, które pozwalają na błyskawiczne doskoki do przeciwnika i szybki atak. Bardzo mi się podobają, lubię się ich uczyć i szukać optymalnych ruchów różnymi postaciami. Mała rzecz, a jak cieszy!

Kilka słów o nowych postaciach.

Nowe postacie dostajemy cztery, a każda z ciekawą i wymagającą mechaniką. Niewidzialny Człowiek jest najbardziej kombogenny, ale i najtrudniejszy z całego zestawienia. Jego zdolności opierają się na żetonach mgły, które rozkłada podczas setupu. Dodatkowo może skakać między żetonami mgły, co w praktyce jest ogromnym ułatwieniem i potężną zdolnością. Wiele z jego kart działa lepiej i bije mocniej, jeżeli mamy oponenta na polu z mgłą. Oczywiście ma też możliwość manipulowania żetonami oraz przesuwania ich po mapie. Ma też możliwość całkowitego zniknięcia z mapy i wskoczenia w jakieś pole w kolejnej rundzie. Jak już wspominałem, to nie jest postać łatwa na początek, ale daje niesamowicie wiele satysfakcji. W moim odczuciu jedna z najbardziej innowacyjnych i unikatowych postaci w Unmatched. Bardzo lubię, chociaż kompletnie nie umiem nim grać.

 

Sherlock Holmes to dość klasyczny bohater, patrząc na innych z tego pudełka, a jego mechanika nie pozwala innym graczom na anulowanie jego kart. Mocne, daje ciekawy efekt psychologiczny, ale jakoś nie porywa. Sherlock walczy wręcz, Watson strzela, ale nie można powiedzieć, że to ich najmocniejsza strona. Siłą talia jest wszechstronność i możliwość radzenia sobie w każdym aspekcie równie dobrze. Czego on tam nie ma? Mocno bije, ma leczenie, dociąg – wszystko, co trzeba, żeby wygrać. Ma też świetną mechanikę predykcji związaną z odgadywaniem wartości kart przeciwnika. Jeżeli trafimy to zadzieje się coś ciekawego dla nas i niekoniecznie przyjemnego dla przeciwnika. Silna, chodź nudna w prowadzeniu postać. Turniejowo pewnie będzie wymiatać, ale do domowego grania nie mogę się do niego przekonać.

Dr Jekyll i Pan Hyde to wariacja na temat Alicji z podstawowego Unmatched, ale zrobiona w moim odczuciu ciut ciekawiej i bardziej wymagająco w prowadzeniu tej postaci. Hyde jest mocarny, jeżeli chodzi o ataki, ale szybko zbiera obrażenia. Jekyll jest słabszy, ale ma możliwość leczenia i dobierania dużej ilości kart. Musimy manewrować pomiędzy formami i szukać kompromisu pomiędzy atakiem a przywracaniem sobie zdrowia czy obroną. Fajne jest to, że będąc potwornym panem Hyde można w turę sklepać oponenta do zera, jeśli ten nie będzie ostrożny! Wystarczy się odpowiednio przygotować i wzmocnić nasz atak, żeby zgnieść przeciwnika. Lubię tę postać i grało mi się całkiem przyjemnie.

Na koniec zostawiłem sobie Drakulę, czyli moją ulubioną postać z tego pudełka. Prastary wampir będzie dążył do konfrontacji i manipulował, jak się da, żeby zwyciężyć. Rozgrywka Drakulą jest mocno kontrolna i agresywna. Jego umiejętność pozwala na zadawanie obrażeń i dobranie karty, co jest bardzo przydatne. Może błyskawicznie pojawiać się za plecami, a jego pomocne siostry szybciutko nas otoczą. Ma też mnóstwo możliwości odzyskiwania życia, więc jest dość trudny do ubicia. Bardzo mocna postać, która póki co wygrywa większość swoich pojedynków w moim domu – pewnie to kwestia prowadzenia, ale każda z jego kart jest fajna i przydatna, więc może po prostu jest za dobry?

Wykonanie

Bruk i Mgła kontynuuje tradycje i jest wydana bardzo ładnie. Karty, które zachwyciły mnie swoją jakością przy Bitwie Legend tutaj także są grube i sztywne. Bardzo mi się podoba szata graficzna jako całość, a niektóre z artów to małe arcydzieła. Świetnie się też prezentują rewersy kart – czapki z głów przed autorami grafik, kawał świetnej roboty. Figurki są fabrycznie pocieniowane, co dla osób niemalujących jest wartością dodaną. Wyglądają dużo lepiej, niż szary, smutny plastik. Wykonanie Unmatched, jak zwykle na piątkę!

 

Podsumowanie

Unmatched: Bruk i Mgła to świetna gra, od której można zacząć przygodę z tą fantastyczną serią. Zestaw postaci jest utrzymany w bardziej mrocznym klimacie i skierowany do fanów grozy, horrorów i zagadek. Sami bohaterowie oferują ciekawe mechaniki, ale są ciut trudniejsi w prowadzeniu, niż Ci z wersji podstawowej. Jeżeli nie znacie pierwszej części Unmatched, to Bruk i Mgła będzie idealnym początkiem fantastycznej przygody. Dla fanów serii pozycja obowiązkowa – mocne postacie, nowe mapki i masa grywalności. Kolejna setka pasjonujących pojedynków do stoczenia – tego dostarczy wam Bruk i Mgła. Czyżby Unmatched to najlepsza gra pojedynkowa dla dwóch osób – moim zdaniem tak. Bierzcie póki jest!

[WSPÓŁPRACA REKLAMOWA] Dziękujemy wydawnictwu Ogry Games za wysłanie gry do recenzji. Nie miało to wpływu na zawarte tu opinie.

Unmatched: Bruk i Mgła do kupienia tutaj.

Może zainteresuje Cię nasza recenzja gry MikroMakro: Miejski poker?

Brak komentarzy

Zostaw Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzednio Pajęcza głowa - recenzja nowego filmu od Netflixa
Następny Serial Obi Wan Kenobi - SE01E05 - najlepsze Gwiezdne Wojny od dawna!