Armored Core 6: Fires of Rubicon – Recenzja – To jest kolejny typowy souls


Armored Core 6: Fires of Rubicon był zapowiadany jako oddzielny tytuł od kultowych gier From Software. Miał przygotować nas na nowe wyzwania oraz ciekawe doświadczenia, które nie będą skierowane tylko do fanów dotychczasowych popularnych gier tego studia. To było oczywiste kłamstwo, ale i tak wyszło nieźle.

Poprzednia część serii Armored Core miała premierę ponad 10 lat przed Armored Core 6. Można więc śmiało powiedzieć, że From Software przywrócił martwą serię do życia. Niestety przez te 10 lat ciężko nie nabawić się nowych nawyków, więc Armored Core 6 został dosyć mocno skażony tym, do czego przyzwyczajało nas studio w swoich grach przez ostatnią dekadę. Nie uważam, żeby było to dobre rozwiązanie, ale i tak Armored Core 6 ukończyłem z przyjemnością. Fabularnie gra przenosi nas na planetę Rubicon, gdzie wydobywa się tajemniczą substancję, której używa się jako paliwa. Różne korporacje oraz męty ściągają do tej planety, a my jesteśmy jednym z takich drani i naszym pierwszym celem będzie zdobycie licencji jakiegoś martwego najemnika, by potwierdzić nasze prawo przebywania na planecie. Po tradycyjnym tutorialu w stylu From Software, gdzie nauczymy się podstaw rozgrywki i zawalczymy z prostymi wrogami, przyjdzie czas na potężnego pierwszego bossa – opancerzony śmigłowiec służb porządkowych. I po godzinie prób jego zabicia zrozumiemy, że to taka sama gra From Software jak każda inna z ostatnich 10 lat.

Nie ma tutaj ognisk, ale za to są punkty kontrolne, a do tego nasz mech którym kierujemy ma głupie ograniczenie amunicji oraz apteczek, które możemy użyć. Głupie, bo wystarczy wczytać punkt kontrolny by odzyskać je wszystkie, a te, w zależności od etapu mogą być rozmieszczone dosyć gęsto lub rzadko, w zależności od niezrozumiałych fantazji twórców. Checkpoint natomiast zawsze znajdzie się przed bossem, więc w pewnym momencie łapiemy wyjątkowo głupi nawyk, który wynika z błędu projektowego twórców – jak trafimy na punkt kontrolny to od razu go wczytujemy. Nie jest to coś, co nam przeszkadza, bo gra wczytuje się w sekundę na Playstation 5, ale śmieszy mnie to jak niemądrze zaplanowano mechanikę apteczek i amunicji zachowując niewidzialny system ognisk w postaci punktów kontrolnych.

Tak czy inaczej, 621 Raven, bo tak się nazywamy, jest pilotem Armored Core – specjalnego mecha do zadań specjalnych, który posiada olbrzymi zakres wymieniania różnych części. W ten sposób gra oferuje nam możliwość zbudowania całkowicie własnej i unikatowej maszyny dokładnie spełniającej nasze potrzeby. Chcecie szybkiego mecha z shotgunami? A może potężny czołg opancerzony po zęby, a na dodatek posiadający silną tarczę energetyczną? Ja osobiście upodobałem sobie komplet czterech odnóży, które potrafią unosić mnie w powietrzu jak mały śmigłowiec sprawiając, że mój Armored Core staje się platformą zniszczenia. Możliwości doboru sprzętu i malowania są olbrzymie, a gra do tego nie gubi raz zarobionych przez nas pieniędzy i możemy swobodnie sprzedawać zakupiony przez nas sprzęt w tej samej kwocie co kupiliśmy. W ten sposób poszerzamy jedynie naszą pulę zasobów jednocześnie mogąc posiadać coraz większą ilość sprzętu. Twórcy w ten sposób zachęcają graczy do swobodnego eksperymentowania i w efekcie, jesteśmy w stanie spędzić podczas testów więcej czasu, niż podczas właściwych misji. Zresztą gracze także chwalą się swoimi efektami pracy i gra oferuje nam możliwość wymiany kodów naszych konfiguracji.

AAP07 AIP BALTEUS - ARMORED CORE VI FIRES OF RUBICON Boss #04

Sama walka w Armored Core 6 jest wyjątkowo satysfakcjonująca i angażująca. Nie ma tutaj czasu na spokojne oczekiwanie i ostrzeliwanie się, ponieważ mamy ograniczoną liczbę punktów życia i leczenia, a punkty kontrolne czasami są rozstawione bardzo rzadko. Dlatego też gra punktuje agresywne zachowania i to do tego stopnia, że bossa kończącego pierwszy akt, którego nie mogłem pokonać po naprawdę długim czasie i używając różnych konfiguracji Armored Core udało mi się pokonać bez problemu za pierwszym podejściem wykorzystując broń do walki w zwarciu oraz krótkodystansową. Co ciekawe, wrogowie będą posiadali sporo ataków, których po prostu nie jesteśmy w stanie uniknąć – czy to strzały z karabinu czy też salwy rakiet są skonstruowane w taki sposób, byśmy mogli jedynie minimalizować uszkodzenia. Dlatego czasami lepiej przebić się przez taką salwę narażając się na uszkodzenia, ale jednocześnie atakując wystawionego wroga. Bossowie w Armored Core 6 będą stanowić naprawdę różne wyzwania i nie zawsze nawet będą bossami. Czasami mogą to być np. dwie maszyny Armored Core posiadające swoją własną konfigurację albo wydarzenie, gdzie podczas walki zaatakuje nas krążownik lokalnych sił porządków (a te są gorsze niż korporacje). Jednym słowem, ręka potrafi się spocić podczas zabawy z grą, a każda chwila będzie stanowić unikalne wyzwanie.

Gra jest podzielona na szereg misji, a zakończenie kluczowej z nich pozwoli nam na zakończenie aktu. Niestety sama fabuła została przedstawiona za pomocą nagranych dialogów. Filmików w grze jest bardzo mało, a najgorsze jest to, że NPC lubią gadać nawet w momencie walki z potężnymi bossami. Strasznie mnie to wkurza w grach, kiedy walczę z potężną maszyną zniszczenia, a mój głos w głowie (jedna z bohaterek w grze) mówi coś o równowadze wszechświata i jeszcze na dodatek próbuje mi pomagać, jednocześnie tak naprawdę bardziej mnie rozpraszając. Wydawałoby się, że twórcy Elden Ring odejdą od tego sposobu narracji, który już w tej grze był frustrujący. Poziom trudności w grze także jest dosyć nierówny i czuć to już od pierwszej misji Armored Core 6. Tak jak wspomniałem, po walce z prostymi wrogami przyleci potężny śmigłowiec, który przy pierwszym rozdaniu rozszarpie nas na strzępy. Nie ma bata, by zaczynając grę dało się pokonać tego wroga za pierwszym razem. Po co iść w tą stronę?

Armored Core 6: Fires of Rubicon to kolejny typowy souls w samym swoim rdzeniu gry. Zmieniły się wszystkie elementy wokół niego, czyli podzielono grę na misję, wymieniono ogniska na punkty kontrolne oraz dodano system hangaru gdzie dowolnie wymieniamy sprzęt, ale to dalej typowy souls skierowany do fanów tego typu gier. Osobiście do nich należę, więc czuję się dobrze w Armored Core 6: Fires of Rubicon, ale czuję się też oszukiwany, bo spodziewałem się jednak gry trochę innego typu. Utrudnione leczenia oraz pula punktów życia przy czasami rzadkich punktach odrodzenia nauczyły mnie grać w Armored Core 6: Fires of Rubicon w sposób, który niekoniecznie mi się podoba. Niemniej jednak, jest to dobry punkt wyjścia, a Armored Core 6 jest bardzo dobrą, choć wymagającą grą. Jest to dobry punkt wyjścia na odrodzenie serii, jednak nie ma co się oszukiwać – mamy do czynienia z soulsami, gdzie główne skrzypce grają mechy.


Egzemplarz recenzencki gry Armored Core 6: Fires of Rubicon na Playstation 5 kupiliśmy sobie sami, za nasze ciężko zarobione pieniądze 🙂

Podsumowanie

Bardzo dobra i dopracowana w prawie każdym calu gra, ale jednak to kolejny souls od From Software.
Ocena Końcowa 8.0
Pros
- Zróżnicowane i bardzo wciągające misje
- Wymagające walki z bossami (które nie zawsze są bossami)
- Satysfakcjonujący system budowy nowych mechów
- Agresywny styl walki punktujący bezpośrednie podejście
Cons
- Rozbudowane rozmowy podczas walk z bossami
- Bardzo nierówny poziom trudności i rzadkie punkty kontrolne

Brak komentarzy

Zostaw Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzednio Moje małe Everdell - recenzja - pierwsza planszówka dla młodych graczy!
Następny Czas krwawego księżyca (2023) - Co wiemy o filmie?