Atlas – Recenzja – Lepsza z niej piosenkarka


Film Atlas był czymś, czego nie mogłem przepuścić. W końcu główną rolę grają tutaj roboty oraz AI, a niemiłym dodatkiem do tego jest główna bohaterka, która za punkt honoru wzięła sobie zepsucie tego filmu. Czy warto się zainteresować filmem Atlas? Zapraszam do recenzji, w której mogą pojawić się spoilery fabularne!

Atlas to film, który dzieje się w niedalekiej przyszłości, gdzie świat przetrwał brutalną wojnę z maszynami kontrolowanymi przez AI. Ci uciekli do innego świata, a ludzkość zajęła się odbudową oraz poszukiwaniem terrorystów robotów na Ziemi. Główna bohaterka, tytułowa Atlas, ma obsesję na punkcie znalezienia dowódcy zbuntowanych SI. W tym celu zostanie powołana grupa szturmowa złożona z komandosów którzy będą sterować zaawansowanymi mechami. Atlas, będąca analityczką z jakiegoś powodu dołącza do tej grupy i wspólnie lecą na planetę pojmać złoczyńcę.

Scenariusz jest dziurawy, ma wiele elementów, które nawet laikowi wydają się po prostu bez sensu. Przykładowo główni bohaterowie przylatują nad planetę i od razu zostają zniszczeni przez broń obrony orbitalnej wroga. Żaden zwiad nie został przeprowadzony? Nikt nie pomyślał, że przez te wszystkie lata wrogowie mogli zbudować fortyfikacje? A nawet jeżeli nie artyleria orbitalna, to miny w kosmosie? Kolejny element – zgadnijcie kto przetrwał zrzut. Oczywiście nie żaden z wyszkolonych komandosów, ale sama Atlas, która pierwszy raz zasiadła za sterami mecha, za punkt honoru i olbrzymiego focha wzięła sobie kwestię niesynchronizowania się z nim, przez co robot nawet sam nie mógł się bronić. Rozumiem, że był to wynik traumy, ale w takim wypadku po co pchała się na misję bojową?

W filmie Atlas widać dwie rzeczy. Pierwsza to miłość twórców do popkultury, filmów i gier. Od pierwszych chwil widać znajome sceny. Odprawa przed misją była niczym żywcem wyrwana z drugiej części obcego, prezentacja maszyn bojowych wyglądała identycznie jak z pierwszego Avatara, a to jak prezentują się mechy oraz w jaką interakcję wchodzą ze swoimi pilotami jest kopiuj wklej z Titanfall 2. Sam mech, który lubi sobie pogadać od razu przypomniał mi nasze podwórkowe znakomite The Riftbreaker, a motyw ucieczki AI do innego świata, gdzie mogli w spokoju żyć i się odbudować to przecież jeden do jednego kalka z Supreme Commander, gdzie Cybranie zrobili dokładnie to samo. Mógłbym tak wymieniać jeszcze długo. Jestem pewien, że spora część z tych elementów to tylko moje skojarzenia, jednak widać, że twórcy odrobili prace domowe i zaczęrpneli sporo elementów z popkultury. I to tych dobrych elementów.

Najgorszym elementem filmu Atlas jest sama bohaterka. Przede wszystkim Jennifer Lopez nie jest żadną aktorką. Jej gra jest frustrująca, mimika przerażająca i totalnie niedopasowana do sytuacji. Do tego jej arogancki styl bycia, kiedy znajduje się za linią wroga i za punkt honoru nie chce słuchać swojego sympatycznego mecha o uroczym imieniu Smith doprowadzał mnie do szewskiej pasji. Odbiór filmu został brutalnie zniszczony przez nią bo przez większość produkcji będziemy zmuszeni oglądać jej marudzenie w bardzo eleganckim robocie. Wszystko jej nie będzie się podobać, a jednocześnie nie będzie w stanie tego pokazać w sposób odpowiedni do swojej roli.

Czy wymiana głównej aktorki, na kogoś kto umie grać, a nie tylko jest sławny sprawiłby, że film byłby lepszy w odbiorze? Niestety nie, Atlas została napisana jako postać gruntownie źle. Miotała się, była kreowana na geniusza analitycznego, by po chwili widz mógł zobaczyć, jak zachowuje się jak rozpieszczony bachor bez żadnej wiedzy dotyczącej działań bojowych czy jej mechanicznego towarzysza. Wszyscy inni aktorzy, pomimo że nie było tutaj tak dużych nazwisk, zagrali bezbłędnie i był to niesamowity kontrast w porównaniu z karykaturalną grą aktorską głównej bohaterki. Myślę, że ten film byłby o trzy kategorie lepszy, gdyby główną rolę grał przywódca komandosów – Sterling K. Brown, znany raczej z drugoplanowych gier w wielu filmach i serialach (był nawet w Krainie Lodu 2 i Czarnej Panterze), ale pomimo jednak braku sławy jaką ma Jenifer Lopez, to bez problemu zagrał dużo lepiej od niej, nawet w tych swoich nielicznych scenach.

Atlas błyszczy za to na poziomie efektów specjalnych i CGI. Walki są malownicze, chociaż jest ich mało, a nawet wnętrze okrętu wojennego, na którym lecą nasi dzielni komandosi wygląda po prostu bardzo dobrze. Mechy są animowane bardzo ładnie, a podłożone pod nich głosy są klimatyczne i budujące atmosferę. Nowa planeta, którą zwiedzimy także jest urozmaiconym piekłem, które wygląda ładnie. Dziwna roślinność czy też liczne katastrofy naturalne w stylu olbrzymich tornad prezentują się po prostu dobrze i mile dla oka.

Atlas to całkiem przyzwoity film zniszczony przez główną aktorkę. Zarówno to jak ją napisano (po prostu źle) jak i sam warsztat autorski sprawia, że połowa filmu gdzie jesteśmy skazani na obcowanie z Jennifer Lopez sprawia, że ma się ochotę go wyłączyć. To jest dziwna produkcja, bo przy chyba sporym budżecie patrząc na naprawdę ładne CGI, wybrano chyba aktorkę po znajomościach lub z dużym nazwiskiem, kiedy to miano nadzieję, że ta przyciągnie widzów do ekranów. Efekt się okazać może odwrotny bo o ile aktorka przyciągnie widzów do ekranu, to jednocześnie zmasakruje sam odbiór filmu. A widzów przyciągną urocze mechy żywcem wyrwane z Titanfalla oraz efekciarskie pokazanie różnych scen science fiction, a nie jakaś tam piosenkarka udająca aktorkę. I tego się trzymajmy mając nadzieję na drugą część filmu.

A jakby ktoś się zastanawiał jak zrobić stylowy film z mechami, to poniżej mam inspirację.

Titanfall 2: Become One Official Launch Trailer

Brak komentarzy

Zostaw Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzednio TOP 10 - krótkie serie anime, które warto znać!
Następny System Shock Remake - Recenzja wersji na Playstation 5