Hunger / Głodni – recenzja – ciemna strona kuchni


Głodni to nowy film na Netflixie, który miałam okazję wczoraj obejrzeć. Nieustannie wracam do niego myślami, ale to nie oznacza, że jest niesamowitą produkcją. Mam mieszane uczucia.

Film Głodni jest tajskim filmem kulinarnym, który na pierwszy rzut oka przypomina popularną jakiś czas temu produkcję p.t. Menu. Już po samym zwiastunie można było wyczuć pewnego rodzaju podobieństwa, jednak w tym przypadku dodano tamtejszy kontekst kulturowy. W przedstawionej narracji dziewczyna z niskiej klasy  aspiruje do zostania wybitnym kucharzem oraz przedostania się do nieco wyższej struktury klasowej w kraju. Aoy (w tej roli fenomenalna Chutimon Chuengcharoensukying) to utalentowana szefowa kuchni, która właśnie przejęła restaurację swojego ojca. Mimo że nie są zamożni, rodzina utrzymuje się z pieniędzy, które zarabia restauracja. Pewnego dnia podchodzi do niej jeden z klientów i zaprasza ją do knajpki Hunger, którą prowadzi słynny szef kuchni Paul, i w której także sam pracuje. Po dość nieprzyjemnej próbie zostaje przyjęta do pracy, ale szybko zdaje sobie sprawę, że bycie „wyjątkowym” ma wysoką cenę. Potem film podąża za Aoy, gdy realizuje swoje cele i marzenia, jednak płacąc za to solidną cenę.

HUNGER | Official Trailer | Netflix

Hunger często pokazuje jak bardzo różnią się Paul i Aoy. On jest kucharzem despotycznym i bezwzględnym. W jego kuchni nie ma mowy o pomyłce, a liczy się jedynie wyszukana prezentacja i element WOW. Szef bardzo mi przypomina tego z Menu. Obydwoje są na granicy kulinarnego szaleństwa, z tym że w tym drugim filmie kucharz zdawał sobie sprawę z tego, że ludzie wyłącznie jedzą potrawy, nie zdając sobie sprawy z ich wspaniałości. Szef Paul czasem też sprawia wrażenie, jakby był obrzydzony swoją publiką. Ta postać gotuje wyłącznie dla osób o wysokiej klasie i pokaźnym statusie społecznym. Dania Paula nigdy nie wydają się być apetyczne, jedynie ekstrawaganckie, co w pewien sposób pokazuje, jak mało szanuje swoich klientów. Nasza bohaterka z kolei może wydawać się jego kompletnym przeciwieństwem.

Głodni

Kontrast między sposobami myślenia Paula i Aoy najlepiej widzimy, kiedy słabe jedzenie Aoy wygląda bardziej kusząco. Poza oczywistym podziałem klasowym, Aoy gotuje z miłości, a Paul z czystej złości, przez co kobieta pragnie pokazać szefowi, jak ważna jest miłość w gotowaniu. Po jakimś czasie, przez właśnie ten kontrast i zdecydowane różnice w moralności kobieta postanawia odejść i znajduje inwestora, z którym otworzy własną restaurację. Odkrywa jednak ciemną stronę dążenia do wspaniałości.  W wyniku nieustannego dążenia do perfekcji szybko zdaje sobie sprawę, że upodabnia się do osoby, którą tak bardzo nie chciała być – do szefa Paula.

Głodni

Fabuła jest dość niespotykana i potrafi przyciągnąć uwagę widza. Pod względem wizualnym film jest bezbłędny. Scenki z gotowania są nakręcone w taki sposób, żeby widz czuł się jakby brał udział w całym procesie tworzenia potrawy. Z ekranu wręcz bucha ogień spod woka a nóż prawie sam układa się do ręki przy krojeniu warzyw. Problemem jest jednak monotonność tych scen. Według mnie podobne ujęcia zbyt często się powtarzają, przez co robi się nudnawo, jakby Hunger miałby się nigdy nie zakończyć. Z drugiej strony, sceny degustacji są bliskie fabule i doskonale oddają charakter „złego” kucharza. Paul gardzi swoimi klientami i da się to wyczuć kiedy jego goście obżerają się przyrządzonymi przez niego potrawami. Można to zobaczyć, kiedy szef obserwuje swoich gości, kiedy podczas kolacji „Ciało i krew” każdemu z jedzących, czerwony sos spływa po bokach ust. Goście pożerają grillowane mięso w zniechęcający sposób, który dodaje niesmaku tej scenie. Mimo, że ci wpływowi politycy nigdy w życiu nie zaznali głodu, objadają się żarłocznie, niczym głodzona zwierzyna.

Głodni

Ogólnie rzecz biorąc Głodni mogli wiele namieszać na scenie filmowej, ale sztampowe zakończenie chyba to zrujnowało. Reżyser zagrał bezpiecznie i przedstawił coś, czego można było się spodziewać… właściwie od rozmowy przyjaciół w restauracji bliżej początku filmu. Aoy odkrywa, że jest zagubiona i że to, do czego była tak bardzo zmotywowana, nigdy nie było tym, czego pragnęła. Wróciła więc do rodzinnej restauracji, prawdopodobnie godząc się ze swoim statusem. Luka klasowa służyła jako tło do wyboru własnej drogi a bohaterka stale walczyła między pasją a przesłaniem społecznym. I spoko, wiele osób mogłoby się z tym utożsamiać, jednak nie rozumiem tego. Film pokazywał ogromne kontrasty pomiędzy „rodzinnym” życiem bohaterki a jej życiem dzięki pracy w wyższych sferach. Sam kontrast pomiędzy szpitalem leczącym Paula, a jej ojca powinien wskazać jej kierunek rozwoju. Problem jest jednak taki, że otoczenie kobiety nigdy nie mogło się pogodzić z jej sukcesem. Zamiast wspierać ją w dążeniu do spełnienia marzeń, do wyrwania się z niedostatku, jej przyjaciele albo się od niej odwrócili, albo nieustannie błagali ją o powrót do domu. A ona posłuchała.

Chutimon Chuengcharoensukying wykonała fantastyczną robotę wcielając się w główną rolę. Świetnie odwzorowała uczucia bohaterki, jej ból, czasami rozpacz, walkę samej z sobą. To wspaniale zagrana postać, szkoda tylko, że jedyna, która zasługuje na pochwałę. Wszyscy inni bohaterowie w tym filmie po prostu… byli. Role albo zostały napisane, albo zagrane powierzchownie, bez żadnej głębi. Szef Paul przypominał każdego innego kucharza z filmów, zafiksowanego na punkcie swojej pozycji i wspaniałości. Ego, które przerosło talent, typowe dla narcyza ataki złości. Nie mówię, że postać została źle zagrana, mówię że jest banalna. Z kolei wątek miłosny z Tone’m nie wnosił do filmu nic, prócz podejrzanie erotyczną sceną masowania mięsa.

Głodni

Głodni to dramat, który jest przedstawiany jako thriller, ale po pewnym czasie zaczęłam odczuwać, że w tym filmie nie ma nic ekscytującego i ciężko było się na nim skupić. Przy kolejnych, zbliżonych do siebie ujęciach gotowania, mimowolnie zerkałam na zegarek. Przez sporą część Hunger czekałam „na coś”. W powietrzu wisiało jakieś niesprecyzowane uczucie nadchodzącej katastrofy, ale ostatecznie do niej nie doszło.  Film miał okazję wnieść element pasji, czy namiętności, jednak z tym się nie udało. Reżyser poszedł trochę w kwestie społeczne. Ten film wyraźnie pokazuje jak jedzenie może pogłębiać różnice klasowe.  Chociaż film rozwija się powoli, niesie ze sobą przesłanie, które daje do myślenia.

 

Czy polecam film Głodni? Uważam, że warto go obejrzeć, jednak jeśli miałabym wybierać w nowych filmach kulinarnych, to postawiłabym na Menu. I potem, może, wróciłabym do Hunger…

1 komentarz

  1. Ania
    27 maja 2023
    Odpowiedz

    Zgadzam się z tą recenzją i pragnę zauważyć, że powstała masa filmów o podobnym wydźwięku, jak chociażby Showgirls czy Diabeł ubiera się u Prady. Końcówka była mocno rozczarowująca, że dziewczyna nie wybrała czwartej drogi (choć w rzeczywistości miałaby podpisany kontrakt ze sponsorem i nie wyszłaby ot tak z niego) tylko wróciła do koszmarnie roszczeniowej rodziny, która nawet nie chciała odwiedzić jej i zobaczyć, gdzie bohaterka gotuje.

Zostaw Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzednio Star Wars Jedi: Survivor - finalny zwiastun z rozgrywki
Następny Hogwarts Legacy - Stoły Astronomiczne - Poradnik z mapami