Rolling Realms – recenzja – wykreślane hity Stonemaier Games


Gry-wykreślanki robią coraz większą furorę wśród planszówkowych graczy, więc nie dziwi pojawianie się coraz to nowszych propozycji. Rolling Realms to gra, która czerpie z największych hitów Stonemaier Games i zamyka je w niewielkich planszach. Co z tego wyszło?

Stonemaier Games to wydawnictwo, które ma w swojej palecie sporo hitów mniejszych i większych. Takie Scythe, czy Na skrzydłach zna sporo osób i nadal nie tracą na popularności, patrząc na liczbę dodruków. Pomysł na Rolling Realms zrodził się podczas pandemii, gdzie gracze byli pozamykani w domach i wszelkie kontakty były utrudnione. Autor zaproponował grę, która była prosta do rozegrania na wszelakich internetowych komunikatorach. Wystarczyła kamera, mikrofon oraz chętni znajomi po drugiej stronie ekranu i można zaczynać. Maksymalnie pięciu graczy stara się zapełnić swoje planszetki cyferkami z wcześniej wyrzuconych kostek. Każda z plansz nawiązuje do innej gry wydawnictwa, więc możemy spotkać minigrę związaną z Euforią, Scythe czy Tapestry. Na pierwszy rzut oka wygląda ciekawie i w rzeczywistości właśnie takie jest.

W kilku słowach, jak gramy

Gra toczy się przez trzy rundy, a każda składa się z dziewięciu mniejszych tur. Na początku każdej rundy losujemy lub wybieramy trzy początkowe karty z talii jedenastu kart tytułowych światów. Każdy z graczy podczas rundy ma dokładnie te same karty i będzie na nich zaznaczał przeróżne rzeczy.

Na początku każdej tury jeden z graczy rzuca dwiema kośćmi. Wszyscy mają za zadanie umieścić wyniki na wybranej przez siebie karcie zgodnie z jej zasadami. Każdy świat kieruje się indywidualnymi regułami nawiązującymi do dużych, planszowych odpowiedników. Co ważne, każda z kości musi zostać użyta na innej karcie, więc w każdej turze zawsze aktywujemy dwie z trzech kart. Przykładowo świat Na Skrzydłach wymaga wpisywania numerów od lewej do prawej. Jeżeli uda się nam zdobyć wymaganą liczbę otrzymamy gwiazdkę. Jak łatwo się domyślać gwizdki, to punkty, a osoba która zbierze ich najwięcej wygra.

W trakcie gry możemy też zdobywać surowce pomagające nam podczas zabawy. Dwie dynie pozwalają nam wirtualnie zmieniać wartość na kostkach o jeden w górę lub dół. Gdy wydamy trzy pomarańczowe warzywa będziemy mogli aktywować kartę, którą w tej turze już wykorzystaliśmy. Serduszka są ciekawe, ponieważ wydanie dwóch przy wyrzuconej parze na kostkach dodaje nam wirtualną trzecią wartość do wykorzystania. Trzy serca dodają nam pozwalają na użycie jeden z kostek ponownie. Wydanie dwóch monet pozwala nam na uzyskanie dodatkowej kostki, jeżeli ich suma przekracza siedem. Możemy także kupić dowolną kość, wydając odpowiednią ilość pieniążków.

Wykonanie

Gry ze stajni Rolling Realms są małymi dziełami sztuki, jeśli chodzi o ich wydanie i zawsze stoją na najwyższym poziomie. Rolling Realms to wykreślanka, więc najważniejsza jest karta, po której będziemy malować. Dołączone mazaki są wygodne w użyciu i łatwo schodzą z karty po zakończeniu zabawy. Po kilkunastu grach nie widać zużycia, więc gra powinna wystarczyć na długo.

Wrażenia

Rolling Realms to mała i sprytna gra, której nie sposób nie lubić. Świetnie wykonana czerpie garściami z najlepszych hitów Stonemaier Games i pokazuje je w wykreślankowym stylu. Gra spodobała się nam na tyle, że teraz nie wyobrażam sobie jakiegoś wyjazdu bez tego tytułu w plecaku. Bardzo cenię małe gry, które dają sporo satysfakcji i nie nudzą nawet po kilkunastu partiach z rzędu.

Jeżeli znacie i lubicie Scythe, Na Skrzydłach czy Euphorie to podczas rozgrywki dostaniecie sporo nawiązań. Zasady każdej z plansz starają się odzwierciedlać jej dużą, planszową odpowiedniczkę. Oczywiście znajomość tych gier nie jest w żaden sposób wymagana. Bez tego także będziecie czerpać sporo frajdy z rozgrywki. Gra jest prościutka w obsłudze, ale wymaga dobrego zrozumienia zasad, które rządzą się poszczególnymi planszami. Początkowo to może być problematyczne, ale po pierwszej partii wszystko staje się jasne.

Gra ciągle angażuje i zmusza do podejmowania decyzji. Mamy dwie kostki i dwie cyferki do wykorzystania. Wszyscy rysują na tych samych planszach, ale strategie mogą być zupełnie inne. Liczy się sam efekt w postaci punktów, a droga celu za każdym razem może być inna. W grze jest też sporo szacowania ryzyka, które prędzej czy później będziemy musieli podjąć. Los nie zawsze jest łaskawy i zapewne kostki nie wyrzucą potrzebnych numerków, więc musimy sporo kombinować i w odpowiednich momentach wykorzystywać zachomikowane surowce.

Ciekawe jest też łączenie różnych plansz podczas rozgrywki i odkrywanie ich efektów. Niektóre plansze dostarczają spore ilości zasobów. Jedne są prostsze, inne wymagają dobrej wyobraźni, żeby ułożyć na nich coś sensownego. Kombinacje są przeróżne, a efekty często zaskakujące. Taka zmienność i podejście do tematu wykreślnej bardzo mi się podoba. Nie ma idealnej kombinacji i strategii wygrywającej, a cała zabawa polega na rozwiązaniu zagadki z liczb, które dostaniemy.

Toczymy pojedynki z innymi na tych samych zasadach, ale w grze nie uświadczymy żadnej interakcji. Porażka czy wygrana zależą tylko od nas. Rzucamy kośćmi, każdy coś maluje na kartach i rzucamy dalej. Pełna partia trwa kilkanaście minut, więc dość szybko i sprawnie możemy rozegrać rewanż. A głód na kolejną partię po sromotnej klęsce na pewno będzie. Bardzo dobrze mi się grało w Rolling Realms z moją drugą połówką, kiedy nie mieliśmy ochoty na nic ciężkiego, a i czas trochę nas ograniczał.

Wszystkie gry spod szyldu Stonemaier Games mają swój dedykowany tryb solo więc i Rolling Realms nie mogło być wyjątkiem. Dostajemy planszę stylizowaną na mapę do minigolfa. Każdy dołek działa jak gra jednorundowa ze specjalnymi zasadami, które modyfikują istniejące reguły. Solo działa wyśmienicie i uprzedzam, że rozwiązywanie takich zagadek uzależnia.

Podsumowanie

Rolling Realms to doskonały przykład prostej i wciągającej gry wykreślankowej, którą można wrzucić do torby i zabrać praktycznie wszędzie. Fajnie się sprawdzi jako przerywnik lub tytuł, gdy mamy niewiele czasu. Plansze nawiązujące do największych hitów Stonemaier Games są interesujące i dostarczają sporo fajnych wrażeń. Jeżeli jesteście ciekawi, gra jest dostępna do samodzielnego wydruku. Polecam!

[WSPÓŁPRACA REKLAMOWA] Dziękujemy wydawnictwu Stonemaier Games za wysłanie gry do recenzji. Nie miało to wpływu na zawarte tu opinie.

Może zainteresuje Cię nasza recenzja Mitropii?

Rolling Realms można kupić tutaj. 

Poprzednio Horizon Forbidden West - Recenzja - Dziki Zachód
Następny Nowa mapa do DOOMa 2 od Johna Romero w celu pomocy Ukrainie