Sweet Home to koreański serial opowiadający historię ludzi chowających się w wieżowcu mieszkalnym przed hordami demonów. Brzmi sztampowo? To czytajcie dalej.

Netflix potrafi jeszcze czasami zaskoczyć. Coś co miało okazać się serialem klasy B, gdzie więcej będę ziewać niż oglądać, wciągnęło mnie na tyle, by obejrzeć go do końca. Dla mnie to duży sukces ponieważ większość seriali porzucam. Temu większość seriali na naszej stronie ma wysokie oceny, przynajmniej wiecie, że jak już o czymś piszę, to jest to pewniak. Mimo że obejrzałem Sweet Home do końca, to mam jednak parę zarzutów oraz spostrzeżeń. No więc trochę pomarudzę w najbliższych kilkuset słowach. Ale głównie będę się rozpływać. Recenzja może zawierać spoilery fabularne. I jeszcze jedna ważna informacja – Sweet Home to nie jest nowy pomysł, powstał na bazie mangi wydanej w 2017 roku o tej samej nazwie.

Akcja serialu Sweet Home dzieje się mniej więcej w naszych czasach, gdzieś w Korei Południowej. Początek zapowiada się leniwie, gdyż przedstawi nam główne postacie, których losy będziemy śledzić przez najbliższe parę godzin (serial składa się z 10 odcinków). Nic nadzwyczajnego, głównie początek wskaże nam jacy ludzie są podli oraz słabi. Główny bohater rozmyśla o samobójstwie, dozorca jest gnębiony przez właściciela tutejszego bloku, a lokalna plotkara wie wszystko o wszystkich. Pojawi się nawet szalona kobieta z pustym wózkiem, której wydaje się, że jest w nim jej dziecko. Pierwszy odcinek więc ma za zadanie pokazać nam zwykłych ludzi, którzy są bohaterami. Słabi, nie raz perfidni, znęcający się nad słabszymi lub po prostu szaleni. Z wyjątkiem paru bohaterów, większość z postaci to chodzące wady i problemy. Oczywiście był to zamierzony zamysł twórców, chociaż całość była mocno przekoloryzowana. Nie martw się, od tego momentu będzie jeszcze bardziej skrajnie.

O co chodzi z tymi słabościami zapytacie się drodzy czytelnicy? Otóż na całe miasto (a może i świat) spada klątwa, która powoduje, że ludzkie rządze manifestują się i przekształcają ludzi w paskudne monstra chcące mordować swoich byłych sąsiadów. Potworów jest wiele i stanowią bogaty przekrój najgorszych ludzkich koszmarów. Powiem to w ten sposób, na co dzień nie miewam snów. Ale po czterech odcinkach zaliczonych na raz, jeszcze tej samej nocy miałem sen w którym pojawiały się te psychodeliczne istoty. Nie powiem że był to koszmar po którym zbudziłem się w środku nocy z krzykiem budząc ukochaną oraz kota. Bardziej nad ranem zastanawiałem się co to kurła właściwie było? To właśnie stwory stanowią głównych bohaterów serialu Sweet Home. Mamy tutaj najróżniejsze potworności, od wielkiego przygłupiego stwora, po gościa którego głowa zamieniła się w wielkie oko na bardzo długiej szyi (serio, popieprzona akcja) zaglądające po oknach wieżowca w poszukiwaniu ofiar itp.

To w jakiego stwora zmieni się człowiek zależy od rządzy które go porywają, a cała procedura może trwać parę dni. Przykładowo, jeden z mieszkańców który znęcał się nad słabszymi: swoimi pracownikami, żoną, czy właśnie dozorcą, po przemianie stał się bezsilnym i paskudnym tworem. Rozumiecie tą ironię? Pierwszym z objawów poprzedzających przemianę jest bardzo obfity i paskudny krwotok z nosa, bardzo charakterystyczny bardziej dla filmów typu gore lub kina koreańskiego, gdyż krwi wypływa chyba więcej niż posiada w sobie człowiek i wygląda to paskudnie. Taki właśnie objaw ma główny bohater serialu, Hyeon-soo Cha, który przed pojawieniem się stworów chciał popełnić samobójstwo. Udaje mu się jednak opanować chorobę i przemianę zachowując przy tym niektóre moce, w tym umiejętność leczenia prawie najgorszych ran. A bo zapomniałem wspomnieć: stworów praktycznie nie da się pokonać (za bohaterami będzie np. przez sporo czasu podążać stwór z kawałkiem odciętej głowy, zostanie tylko ucho którym będzie próbować namierzać żywych na słuch).

Oczywiście więc Sweet Home nie jest tylko serialem o walce ludzi z potworami. Jest to także horror psychologiczny, trochę w klimacie Mgły Stephena Kinga. Tutaj jednak dochodzi jeszcze nieufność ludzi wobec osób, które mają objawy, jednak udaje im się powstrzymywać transformację. Z jednej strony prawie nieśmiertelny główny bohater pomaga mieszkańcom w obronie przed stworami i zabiera się za najbardziej brutalne zadania. Z drugiej jednak, nikt nie wie kiedy demon wewnątrz niego przejmie kontrolę. To balansowanie jest bardzo ważnym i wciągającym elementem serialu. Do tego czujne oko zauważy wiele elementów, których w naszym bezpiecznym kraju nie uświadczymy, np. tego jak bardzo zmilitaryzowana jest Korea Południowa i jak widać dryg wojskowy w wielu nawet niewielkich elementach nawet wśród zwykłych ludzi. Posiadanie szaleńca za sąsiada na pewno zmienia priorytety w życiu całego społeczeństwa.

Serial był skonstruowany na modłę znaną nam z anime. Oznacza to, że czeka nas wiele naprawdę niecodziennych elementów niespotykanych raczej w filmach. Przy każdej większej akcji odpali się epicka muzyka, niestety zawsze ta sama. Chociaż jest to naprawdę fajna piosenka (Warriors – Imagine Dragons), to kiedy już usłyszymy pierwsze nutki, to wiemy, że zaraz coś zacznie się dziać. Twórcy raczej przesadzili z wykorzystaniem tego utworu i mimo że samej akcji nie można nic zarzucić, to przez wykorzystanie ciągle tego samego utworu otrzymywaliśmy niewielki spoiler z informacją że zaraz wydarzy się coś zajebistego. O ile na początku mi to nie przeszkadzało, a przez anime nie raz do tego się przyzwyczaiłem (w Aldnoah Zero bardzo fajnie było to zrobione), tutaj niestety było nagminnie wykorzystywane, zwłaszcza że zdarzało się to ciągle przy tej samej piosence.

Przekoloryzowanie na modłę anime zabierało także sporo realizmu, o ile można mówić o realizmie w filmie, gdzie zombie zastępują potwory zrodzone z ludzkich grzechów. Trochę przesady jednak się trafiało, moją ulubioną był bibliotekarz skutecznie władający kataną, chociaż i dziadek na wózku tworzący bronie zniszczenia także był niczego sobie. Niemniej jednak twórcy trochę za bardzo odpłynęli. Nie ukrywam jednak, że z niecierpliwością będę czekać na drugi sezon. Mogę śmiało powiedzieć, że jest to jeden z ciekawszych seriali na platformie Netflix.

Podsumowanie

Trochę zbyt ekspresyjny, ale jest to jeden z fajniejszych horrorów na platformie Netflix.
Ocena Końcowa 8.0

2 komentarze

  1. suka jisu xo
    11 lutego 2021
    Odpowiedz

    współczuję twojej dziewczynie
    i sobie
    każdemu kto czyta co piszesz
    pewnie lubisz dragon balla

Zostaw Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzednio Cyberpunk 2077 - Recenzja - Chromowany plastik
Następny Dlaczego Neil Gaiman to geniusz fantastyki?