Bestia – recenzja – na tropie dobrej gry!


seg_soft

Bestia to najnowsza propozycja gier z ukrytym ruchem wypatrzona i wydana w Polsce przez wydawnictwo Galakta. Mityczne monstra szaleją po lasach, a grupa dzielnych łowców próbuje je wytropić, osaczyć i upolować, zanim sami staną się przystawką. Jak się grało? Warto zapolować na Bestię?

Nie jestem jakimś wielkim fanem gier z motywem ukrytego ruchu. Zazwyczaj najwięcej frajdy z takiej zabawy ma osoba, która ucieka przed innymi graczami, a Ci goniący rozgrywają wspólnego co-opa pod wodzą jednego z nich. Bestia od wydawnictwa Galakta to twór kickstarterowy debiutanckiego Studia Mid hall, które na swoim koncie nie ma innych gier. Spore ryzyko, ale patrząc na kampanię i jej sukces wydanie gry nie było dla mnie zdziwieniem i po ciuchu stawiałem właśnie na Galaktę, ponieważ ten typ gier pasuje do portfolio krakowskiego studia.

O czym w ogóle jest Bestia? Bestia to gra z motywem ukrytego ruchu na planszy, gdzie tytułowe mityczne bestie walczą z łowcami. Możemy wcielić się w wielkiego dzika czy wilka, który ma do dyspozycji małe stado mniejszych pomagierów hasających po planszy i próbujących ugryźć innych graczy. W pudełku znajdziemy sześć różnych Bestii z innym zestawem umiejętności, a każdą gra się ciut inaczej. Akcje robimy przy pomocy kart, które draftujemy przed każdą rundą. Ataki z zaskoczenia, ucieczki w cień i zakładanie pułapek oraz wież strażniczych. Do tego gra wygląda obłędnie i klimatycznie. Kto, kogo upoluje najpierw?

Pierwsze co przyciąga oko do Bestii to jej wygląd. Grafiki bardzo mi się podobają i świetnie pasują do klimatu rozgrywki – lekko mroczne, trochę zamglone i zwyczajnie ładne. O ile grafiki mogą zachwycać to wykonanie gry jest niestety różne i często mocno średnie. Zawsze na plus można uznać dwuwarstwowe plansze, ale to, że tektura żetonów dość szybko się rozchodzi budzi już problem. Wypraska w pudełku też jest dziwnie przygotowana – kart w koszulkach oczywiście nie zmieści, ale miejsca jest dość, by upchnąć je w innych, niededykowanych miejscach. Karty, które miętolimy i testujemy też do najgrubszych nie należą, więc polecam je szybko zakoszulkować. Standy to próba minimalizacji kosztów, ale ich wykonanie woła o pomstę do nieba. Po kilku użyciach wypadają z nich te małe elementy i gra się strasznie niewygodnie.

Bestia zrobiła na mnie kapitalne pierwsze wrażenie, które później troszkę opadły, ale ogólnie jestem zadowolony z tego, co dostałem podczas każdej rozgrywki. Świetnie się bawiłem, wcielając się w potężną bestię, która musiała uciekać przed łowcami w międzyczasie, realizując cele kontraktu i całego scenariusza. Tutaj zjadłem owieczkę, tam przemykałem leśnymi ostępami i odwracałem uwagę łowczych pojawieniem się w jakimś miejscu, ukrywając swoje prawdziwe zamiary. Po drugiej stronie barykady stoi drużyna łowców, którzy muszą wytropić zwierzynę i nie dopuścić do pożarcia mieszkańców i własnych kolegów. Co dwie głowy, to nie jedna, więc wspólnie z innymi graczami musimy rozgryźć lokalizację bestii i spróbować ją otoczyć oraz zaatakować. Mamy kilka interesujących możliwości, by to zrobić – wieże strażnicze, czy tropy, które zostawia przeciwnik. Nawet karty i cel scenariusza mogą nam dużo podpowiedzieć. Na początku wydawało mi się, że zabawa łowcami jest nudna i bezproduktywna, ponieważ sporo zależy od szczęścia, ale im dalej grałem, tym dostrzegam więcej opcji na taktyczne rozwiązanie. Bawiłem się nieźle zarówno prowadząc bestię, jak i grając Łowcą – w tego typu grze to niezwykle ważne! Niezależnie od tego, czy jesteś bestią przeprowadzającą niespodziewane ataki, czy też próbujesz przewidzieć jej strategię – doświadczenia płynące z rozgrywki będą pełne napięcia, porażek i momentów triumfu, gdy ktoś wdepnie w zastawioną przez nas pułapkę.

Od strony mechanicznej bardzo mi się podobała koncepcja ukrytego ruchu bestii po planszy. Jest prosta, ale daje przeciwnikom sporo informacji. Każda rozgrywka opiera się na kontrakcie, czyli zestawieniu z celami za daną rundę plus zasadami danego scenariusza. Widzimy, na co poluje bestia, a co zainteresuje łowców, bo kto powiedział, że zwierzyna nie może zacząć polować na myśliwych. bestia porusza się przy pomocy specjalnych kart ruchów, które układa ukryte na planszy, a znamy tylko jej ostatnią pozycję. W trakcie kampanii twórcy zauważyli, że problematyczne może być zapamiętywanie przez gracza prowadzącego bestię jego aktualnej pozycji, więc dołożyli minimapę, na której można to sobie śledzić. Szkoda, że zabrakło jednak jakiegoś oznaczania, w którą stronę poszliśmy, tak aby szybko się zorientować, czy powinienem dołożyć trop na planszę, czy nie. Zdarzały mi się takie sekwencje, gdy łowcy nie potrafili mnie namierzyć, a ja co chwilę siedziałem w kilku kartach, i to sprawdzałem – powoli wytrącało mnie to z rozgrywki.

mde_soft

Ważnym aspektem rozgrywki w bestię są karty akcji, które draftujemy na początku każdej rundy. Dzięki nim będziemy mogli wykonywać przeróżne akcje. Są dwuczęściowe, ponieważ draft nie odbywa się tylko wśród łowców – uczestniczy w nim również bestia. Dzięki temu musimy uważać, co puścimy dalej i kto weźmie, jaką kartę. Na początku faktycznie tego pilnowaliśmy i sprawdzaliśmy potencjalne rozwiązania, ale im dalej w las, tym bardziej przebijała mi się myśl, że ten draft jest mało znaczący. Oprócz akcji mamy inne karty jak, chociażby talenty czy przedmioty, które coś robią. Zazwyczaj zawsze da się też znaleźć w swoich kartach pasującą do danej chwili akcję, ponieważ się powtarzają. Raz zagraliśmy trochę niezgodnie z zasadami i po prostu przetestowaliśmy talię, a następnie rozdaliśmy karty bez draftowania – efekt praktycznie taki sam. Brakowało mi też trochę bardziej spektakularnych akcji niż zaatakuj i ucieknij o dwa pola – rozumiem, że taka koncepcja gry wymaga dość prostych środków, ale jakieś bardziej skomplikowane sztuczki na pewno podbiłyby pozytywny odbiór Bestii.

Sporym plusem Bestii jest asymetryczność rozgrywki, która za każdym razem potrafi wyglądać inaczej. łowców mamy szóstkę, każdy ze swoją specjalizacją związaną z umiejętnościami i dedykowanymi kartami. Każdy jest dobry w innym aspekcie i czuć to prowadzący daną postać. Tak samo wielkich i mitycznych bestii znajdziemy szóstkę i tak jak w przypadku łowców każda ma swój zestaw umiejętności oraz kart. Lubię wszelakie gry, w których podczas rozgrywki możemy poczuć element rozwoju naszej postaci. W Bestii dostajemy szereg ulepszeń, które kupimy za specjalną walutę zdobywaną podczas zabawy. Manipulowanie nimi i wykupywanie w odpowiednim momencie jest jedną z cegiełek do budowania dobrze wyglądającej całości.

Jeżeli komuś nadal mało regrywalności, to na stronie wydawcy możemy znaleźć nowe misje do wykonania, tworzone przez fanowską społeczność dzięki narzędziom udostępnionym przez autorów. To naprawdę przedłuży żywotność gry – widziałem już nawet pierwsze próby stworzenia trybu solo do gry z ukrytymi ruchami!

Bestia to gra w kotka i myszkę (gdzie myszką jest ogromny dzik, czy przerośnięty wilk), więc warto odpowiedzieć sobie na pytanie – jakiego składu potrzebuję, żeby czerpać z gry radochę. Samo szukanie i tropienie bestii to doświadczenie, które warto przeżywać z kimś obok. Sugerowane ścieżki, możliwości czy nawet nasze ruchy uzgadniane tylko w naszej głowie nie wyglądają już tak fajnie, jeśli nie możemy ich skonfrontować z naszym sojusznikiem na tym polowaniu. Zabawa w dwie osoby działa, ale nie czerpałem z niej tyle satysfakcji, ile dawała mi gra przynajmniej w trójkę. Mechanicznie wszystko działało, ale utrata tej otoczki gry nad stołem była mocno zauważalna. Na co jeszcze warto zwrócić uwagę planują partię w Bestię? Czas rozgrywki, który może się nam zadziwiająco długo ciągnąć. Nie odczuwa się tego podczas zabawy, ale wszystkie te ruchy, sprawdzanie czy trzeba położyć trop, czy wydraftowanie kart trwają swoje, a dołóżmy do tego chwilę zastanowienie przed graczy i nagle okazuje się, że po trzech godzinach zakończyliśmy rozgrywkę. Sporo zależy tutaj od gracza, który prowadzi bestię – jeżeli potrafi dobrze wykorzystać błędy przeciwników i ma trochę szczęścia w kartach to szybciutko rozgromi łowców.

Na zakończenie

Bestia to bardzo udany tytuł, który opiera się na mechanice ukrytego ruchu. Po dwóch stronach barykady stają naprzeciwko siebie mityczne bestie i łowcy, którzy chcą na nie zapolować. Przy pomocy kart, które wydraftujemy i zdobędziemy w trakcie rozgrywki wykonamy szereg akcji, by spełnić założenia scenariusza. Bestia skrywa się w cieniu i atakuje znienacka, natomiast łowcy starają się wydedukować jej trasę, stawiając pułapki, czy wieże strażnicze. Ogromnym plusem jest asymetryczność rozgrywki – począwszy od kart, a skończywszy na umiejętnościach poszczególnych postaci. Po kapitalnych pierwszych wrażeniach emocje opadły w kolejnych rozgrywkach, ale bawiłem się nieźle zarówno prowadząc bestię, jak i grając Łowcą – w tego typu grze to niezwykle ważne! Niezależnie od tego, czy jesteś bestią przeprowadzającą niespodziewane ataki, czy też próbujesz przewidzieć jej strategię – doświadczenia płynące z rozgrywki będą pełne napięcia, porażek i momentów triumfu, gdy ktoś wdepnie w zastawioną przez nas pułapkę. Trochę boli czas rozgrywki i draft, który w zasadzie nie jest aż tak ważny, jak mogłoby się wydawać na początku, ale rekompensuje to klimat i ładne obrazki z gry. Jeżeli lubicie gry z ukrytym ruchem i czujecie niedosyt takich tytułów na rynku to koniecznie sprawdźcie Bestię.

[WSPÓŁPRACA REKLAMOWA] Dziękujemy wydawnictwu Galakta za przekazanie gry do recenzji. Nie miało to wpływu na zawarte tu opinie.

Może zainteresuje Cię nasza recenzja Aeon’s End Nowy Początek?

Bestia do kupienia tutaj.

Brak komentarzy

Zostaw Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzednio Deliver us Mars - Recenzja - Niepotrzebni ludzie
Następny Premiery na Netflixie, HBO Max, Disney+ i Prime Video w lutym!