Tiny Epic Quest – Recenzja – Mała nuda na długi wieczór


Podsumowanie

Słaba, cieniutka, przereklamowana. Tylko ładnie wykonana, w kolorkach i z tęczami.
Przyjemność z Rozgrywki 30%
Interakcja 10%
Regrywalność 20%
Wykonanie 50%
Cena 40%
Pros
Zajmuje mało miejsca
Nawet znośna na czterech graczy
Cons
Nudna
Niepotrzebnie losowa
Słodkie elfy w cukierkowym królestwie muchomorów
Brakuje jednorożca
Niepotrzebny stojak na sprzęty

Tiny Epic Quest należy do specyficznego rodzaju gier planszowych. Są planszówki nudne, przereklamowane, niepowtarzalne, wyjątkowe lub też cieszące się dużym powodzeniem wśród graczy. Oczywiście gusta są różne i widać to po patologicznym związku moim oraz Oli, gdzie ja jestem fanem gier tematycznych, a Ona eurosucharów. Jednak przy Tiny Epic Quest obaj byliśmy niesamowicie zgodni. Ta gra jest jednocześnie przereklamowana, nudna i ciesząca się dużym powodzeniem wśród graczy. Prawdziwy fenomen na rynku gier planszowych. Dlaczego? Nie odpowiem na to pytanie dlaczego tyle osób lubi tą grę, a jednocześnie każdy kto z nami grał w tą śmieszną pozycję twierdził że gra jest co najwyżej średnia.

Założenia gry planszowej Tiny Epic Quest

Tiny Epic Quest to mała gra karciana dla 2 – 4 graczy w której za pomocą mepli wykonujemy konkretne działania prowadzące do zbierania punktów zwycięstwa. Działania te to walka z goblinami, uczenie się zaklęć, robienie wypraw w świątyni itp. Oprócz tego wykonujemy zadania, czyli tytułowe małe epickie questy :). Zadania także doliczają się do punktów zwycięstwa oraz oferują nam dodatkowe przedmioty oraz jednorazowe bonusy.

Cała rozgrywka dzieli się na dwie fazy – dnia i nocy. W dzień zarządzamy trzema meplami oraz za ich pomocą planujemy działania wykonywane w nocy. W nocy natomiast turlamy na zmianę kośćmi i za pomocą ich wyników przesuwamy nasze postacie ku sukcesu w zadaniach oraz walce z goblinami lub przesuwamy globalny znacznik magii, który jednocześnie utrudnia nam walkę z goblinami – musi być wyższy by uczyć się lepszych zaklęć, jednocześnie im wyżej tym jest trudniej przetrwać. A jak w trakcie nocy stracimy wszystkie punkty życia, to zostajemy wyczerpani i nie udaje nam się spełnić żadnego z wykonywanych zadań. Jednocześnie regenerujemy punkty życia oraz mocy – służy ona nam głównie do negowania potworów lub dodawania znaczników przygód do odpowiednich podziemi.

Cała zabawa trwa 5 rund i kończy się podliczeniem punktów. I to w zasadzie wszystkie najważniejsze założenia gry Tiny Epic Quest. Zasad jest sporo więcej i ciężko to ogarnąć, zwłaszcza że instrukcja oraz oznaczenia na kartach są po prostu nieintuicyjne. Nawet po trzeciej grze, ciągle zaglądaliśmy do zasad. Co z tego, skoro z drugiej strony przy stole głównie ziewaliśmy, cała gra jest bardzo schematyczna i niepotrzebnie miesza losowość w nocy oraz planowanie w dzień. Mamy bardzo mało sposobów na modyfikowanie rzutów kośćmi, więc to czy nam się uda zadanie, czy też nie, zależy w głównej mierze od szczęścia.

Tiny Epic Quest – na ilu graczy?

Z uwagi na fakt, że część czynności do wykonania może pomieścić ograniczoną liczbę mepli, to najlepiej grać przy jak największej grupie. Grając w cztery osoby, czułem już jakiś zalążek interakcji, kiedy inni wpychali się do świątyni którą ja chciałem zrobić. Grając na dwie osoby jest po prostu nudno – każdy skubie swoją rzepkę, nie wpływamy na swoje wzajemne działania i na zmianę turlamy kostką. Da się grać i warto zabierać grę w podróż, bo zajmuje mało miejsca, ale jako pozycja do rozgrywek w domu lub na imprezach totalnie się nie nadaje. Jest po prostu więcej lepszych tytułów.

Interakcja

Interakcja w Tiny Epic Quest to największa zaleta tej gry ……

Żartowałem

Interakcji w tej grze nie ma. Koniec. No może na czterech graczy czasami wpadamy na siebie, lub niechcący wyrzucimy dużo ataków na kości, przez co przypadkiem zabijemy siedzącą obok osobę. W zasadzie nic więcej nie potrafię dodać do akapitu na temat interakcji w Tiny Epic Quest. Nie lubicie się kłócić przy stole? Nie lubicie nawet rozmawiać przy stole i wpływać na innych graczy? Bierzcie Tiny Epic Quest.

Regrywalność

Jak można ocenić regrywalność gry w którą nie chcę grać? Tiny Epic Quest jest absolutnie nudny i losowy w negatywnym znaczeniu tego słowa – jak Talisman lub Monopoly kiedy rzucamy kością i musimy zdać się na wynik, tak samo tutaj. Z drugiej strony, mamy kafelkowy układ mapy, który jest częściowo losowy, ale w praktyce obiektów na mapie jest tak dużo, że dotarcie do nich prawie nigdy nie jest problemem, chociaż w sumie przez układ mapy, zawsze jedno miejsce będzie praktycznie nieosiągalne dla danego zamku – przykładowo, zamek w lewej górnej części mapy, nie będzie miał praktycznie możliwości dojścia do kafelka oddalonego o jedno pole w dół i jedno na ukos, ale to chyba jedyny mankament. Ta gra jest po prostu nudna, więc nie potrafię ocenić regrywalności nudnej gry.

Wykonanie

YouTube player

Subskrybuj nasz kanał na YouTube

Wykonanie Tiny Epic Quest to chyba najlepszy aspekt tej gry. Z wyjątkiem tego, że akcja dzieje się w krainie magicznych grzybków, gdzie kierujemy elfami z cukierkowego królestwa (zabijcie mnie), to już same elfy – meple – są bardzo oryginalne. Każdy z nich posiada dwa sloty na przedmioty – są to miecze, tarcze, magiczne laski oraz bardziej niecodzienne artefakty jak na przykład łopata. Te niecodzienne artefakty powinniśmy trzymać na oryginalnym i bardzo niefunkcjonalnym stojaku, jednak ciągle one wypadają i nie potrafię skutecznie uzbroić stojaka na przedmioty moimi wielkimi paluchami.

Fajne w Tiny Epic Quest jest to, że cała gra zajmuje naprawdę mało miejsca i jest malutka. Spakowanie tego później z powrotem do boxa graniczy z cudem (a zazwyczaj marudzimy na za duże pudełka, tutaj jest odwrotny problem), a po rozłożeniu gra zajmuje tyle samo miejsca co standardowa gra planszowa, powierzchnię można spokojnie porównać do tej co zajmuje na przykład Splendor, może nawet trochę więcej.

Tiny Epic Quest nie posiada polskiej wersji językowej i w zasadzie bez znajomości języka da się na upartego pograć, zwłaszcza jeżeli zrozumiemy wszystkie dziwne oznaczenia. Wydało mi się, że twórcy chcieli upchać tak dużo zawartości zarówno na planszach jak i w pudełku, że cały efekt końcowy wyszedł raczej chaotycznie.

Cena

Gra kosztuje około 110 zł. Jest to zdecydowanie zbyt wysoka cena za przyjemność, którą oferuje ta gra. Nawet przeliczając na komponenty i porównując z innymi grami, możemy za tą cenę kupić coś znacznie ciekawszego. My prawdopodobnie sprzedamy nasz egzemplarz. Mimo że zajmuje bardzo mało miejsca, to nie chcemy trzymać gier w które więcej prawdopodobnie nie zagramy.

Podsumowanie

Słaba, cieniutka, przereklamowana. Tylko ładnie wykonana, w kolorkach i z tęczami. Nie warto poświęcać czasu dla Tiny Epic Quest. Jest to tytuł bardzo słaby i naprawdę nie czerpałem prawie żadnej przyjemności z rozgrywki. No może trochę mi się podobało w rozgrywce dla czterech graczy, ale nie miałem wrażenia że był to dobrze spędzony czas i zastanawiałem się czy naprawdę nie mogliśmy zagrać w coś ciekawszego.

 

Brak komentarzy

Zostaw Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzednio Battletech - Recenzja - 100 Ton Dynamiki
Następny God of War - Recenzja - Powrót Kratosa