Wyścig Odkrywców – Recenzja – Kto pierwszy dookoła świata


Tak prezentuje się opakowanie gry. Jest imitacją walizki podróżnej, jest barwne, nakłania do sięgnięcia po grę na półkę.

Kwestia przygód oraz podróży dookoła świata w grach planszowych nie jest zbyt intensywnie eksploatowana. Po namyśle potrafię wymienić ledwie parę tytułów na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat które nawiązują do przecież tak atrakcyjnego zagadnienia. Bo sobie wyobraźcie – jako odkrywca podróżujecie między różnymi wspaniałymi miejscami na całym naszym pięknym globie. Przeżywacie przygody, szukacie mumii, uciekacie od bandytów oraz próbujecie nie uruchomić tej cholernej zapadni. Harrison Ford w swoich wspaniałych rolach Indiany Jonesa na planszy. Teraz właśnie w nasze ręce wpadł tytuł który tak fajnie nawiązuje do tematyki podróży dookoła świata, eksploracji niesamowitych miejsc oraz poszukiwań obszarów, gdzie żaden człowiek jeszcze nie postawił swej nogi. Przed wami – Wyścig Odkrywców.

Założenia gry Wyścig Odkrywców

W Wyścigu Odkrywców wcielamy się w rolę, no zgadnijcie, odkrywcy. Naszym jedynym celem jest zdobywanie punktów w ściśle określonym czasie, odmierzanym liczbą rund. Gra się kończy po przebyciu odpowiedniego czasu i podliczeniu punktów. Zwycięzcą jest osoba posiadająca najwięcej punktów. Karty z punktami zdobywa się właśnie poprzez ekslopracje różnych obiektów takich jak znane monumenty historii ludzkości jak Piramidy lub Colosseum, odkrywanie nowych miejsc, gdzie żaden człowiek jeszcze nie postawił swojej stopy, lub tworzenie skutecznych ekspedycji do głębokich dżungli, gdzie mamy możliwość odnalezienia czegoś co jeszcze ludzie na oczy nie widzieli lub dawno o tym zapomniano w dziejach historii.

Drugim trybem, bardziej właściwym dla gry, jest wyścig dookoła świata. Zaczynając z Europy, przemierzamy kolejne kontynenty i kończymy znowu w Paryżu dostając większy zastrzyk punktowy i kończąc grę. Oba tryby wymagają od nas grania w czasie i dobrego planowania, ale różnica między nimi jest bardzo wyraźna przy pełnej liczbie graczy, wynoszącym cztery osoby. Tryb podróży dookoła świata jest fenomenalny na czterech graczy – wtedy zaczyna się tłok, blokowanie i negatywna interakcja, o której napiszę za chwilę.

Tryb standardowy zdecydowanie lepiej działa dla dwóch graczy. Chodzi głównie o to, że jest to zwykły wyścig punktowy trwający kilkadziesiąt rund, w tym przypadku każdy gracz wybiera swój cel podróży i skupia się na jego maksymalnej eksploracji, nie zważając bardziej na poczynania innych graczy. Tury po sobie następują szybciej bo nie musimy czekać aż innym osobom skończy się paraliż decyzyjny. W tym momencie, w graniu standardowy tryb, najbardziej liczy się dobre planowanie w czasie, umiejętność odpuszczania oraz zwykłe szczęście przy dociąganiu kart oraz rzutach kośćmi.

Liczba graczy

Jak już wcześniej wspomniałem, gra Wyścig Odkrywców najlepiej działa w trybie dla dwóch graczy w wersji standard. Rozgrywka jest wtedy bardzo dynamiczna i możemy się skupić tylko na eksploracji a nie na czekaniu na swoje tury. Nie przeszkadzamy sobie nawzajem i możemy trzymać się jednej obranej strategii. Przykładowo szybki wypad do Azji na początku gry może być problematyczny z uwagi na wyższy poziom trudności wydarzeń i obiektów i lepiej się przygotować kupując co bardziej przydatne przedmioty takie jak rewolwer lub kilof. Z drugiej jednak strony, możemy liczyć na szczęście, ponieważ większość testów przebiega w rzucie kością K20 i porównaniu naszych statystyk. Im wyższa ta statystyka, tym wyższa szansa na sukces. Ryzykując, możemy zdobyć znacznie bardziej wartościowe skarby niż w Europie, ale szybciej też wylądujemy w szpitalu, zachorujemy lub stracimy pieniądze w napadzie bandytów.

Gra zyskuje znacznie więcej kiedy gramy w trybie wyścigu dookoła świata, w liczbie czterech graczy. Po wielu rozgrywkach, sądzę że jest to najbardziej przyjemny tryb rozgrywki w grze Wyścig Odkrywców. Wtedy to musimy bardzo ostrożnie podchodzić do eksploracji, jednocześnie analizując ruchy przeciwników oraz nasze możliwości i mocne strony. Dwie osoby eksplorujące jeden obiekt to już tłok, ale dwie ekspedycje ścigające się po nowe odkrycie to już duża dawka adrenaliny. Zwłaszcza kiedy obydwoje nie mamy wykupionego wsparcia tubylców, co skutkuje dociąganiem kart przygód. W większości negatywnych przygód które możemy pokonać tylko za pomocą umiejętności lub posiadanych przedmiotów.

Interakcja

Interakcja w Wyścig Odkrywców praktycznie nie istnieje w trybie podstawowym. Po prostu każdy gracz idzie w swoją stronę i niezbyt go interesuje to co czynią pozostali przeciwnicy. Chyba że zdobywa ktoś dużą przewagę punktową, ale nawet w takiej sytuacji praktycznie nic nie możemy zrobić. Na początku zdawało mi się to wadą, ale z czasem zacząłem dostrzegać zalety tego założenia. Skupiamy się na swojej przygodzie, dokładnie planujemy swoje ruchy i analizujemy to co możemy zrobić, aby osiągnąć lepszy wynik od przeciwnika. Jedyne, w jaki sposób możemy mu zaszkodzić, to zakupić przedmioty z rynku, który ma ograniczoną liczbę przydatnych artykułów. Jednak z mojego doświadczenia wiem że nie warto skupiać się w tej grze na szkodzeniu innym graczom, a jedynie na uważnym planowaniu kolejnych posunięć.

Inaczej sprawa wygląda w przypadku rozgrywki dookoła świata. Zwłaszcza w gronie czterech osób. Wtedy to wszyscy gracze podążają tą samą lub bardzo zbliżoną ścieżką. Liczba obiektów które możemy zwiedzić po drodze jest ograniczona, więc bardzo często dochodzi do sytuacji kiedy dwóch graczy będzie się starać zdobyć tą samą nagrodę lub też odwrotnie, kiedy jeden z nich będzie biec jak najszybciej aby wyprzedzić rywali i wyczyścić bardziej pożądane nagrody przed nim. Gra bardzo nabiera wtedy rumieńców, mimo że paradoksalnie trwa ona znacznie więcej tur, to daje nam znacznie więcej przyjemności z integrowania się z innymi graczami. Uszczypliwości, próbowanie wyprowadzenia wroga na manowce lub docinanie przy rzutach kości stają się na porządku dziennym, bo każdy niewłaściwy krok lub pechowy dociąg/rzut, skutkuje oddaniem przewagi przeciwnikom.

Regrywalność w Wyścig Odkrywców

I znowu regrywalność trzeba analizować na dwa różne sposoby. W wersji podstawowej, obojętnie czy gramy na 2 – 4 osoby, regrywalność jest troszkę ograniczona. Przede wszystkim, pierwsze rozgrywki to naprawdę fantastyczna przygoda, wynika to z nieznajomości kart przygód oraz skarbów. Odkrywanie kolejnych kart przy pierwszych grach to frajda nie do opisania, zwłaszcza że większość z nich mają swoje krótkie, klimatyczne opisy, czasami opisujące wydarzenia, a czasami miejsca. Bardzo miło się je czyta. Z czasem jednak, zwłaszcza jeżeli mocno eksploatujemy grę (często w nią gramy), to uczymy się kart i po prostu frajda gdzieś przemija. Dlatego właśnie też tryb podstawowy, jest oznaczony w instrukcji jako łatwy lub też początkujący.

Sytuacja zmienia się diametralnie przy trybie wyścigu. Otóż wtedy właśnie nawet przybliżona znajomość kart bardzo nam pomaga. Wiemy wtedy, kiedy nasza postać ma większe szanse w danej przygodzie lub miejscu, a których lepiej unikać. Wiemy mniej więcej gdzie jest potrzebny dynamit, a gdzie łom. Z tą wiedzą łatwiej nam planować i wyprzedzać przeciwników w punktach. Dlatego gorąco zachęcam wszystkich graczy do dobrego zapoznania się z grą w trybie podstawowym. Kiedy rutyna zacznie się wdzierać, to co wcześniej było nużące, teraz stanie się waszym atutem i łatwiej wam będzie wyprzedzić wroga lub nawet wprowadzać różne blefy.

Wykonanie

Wykonanie gry planszowej Wyścig Odkrywców ma swoje dobre i złe momenty. Na pochwałę zasługuje przede wszystkim plansza gry oraz plansze graczy. Są one wykonane na potężnej, grubej tekturze opatrzone ślicznymi grafikami w tonie brązu, tak samo jak plansza która zdaje się na początku zlepkiem różnych map co dodatkowo rzutuje na klimat w tej grze. Graficznie jest wykonana bardzo ładnie, gorzej jeżeli chodzi o jakość kart których jest bardzo dużo, i są wydrukowane na dosyć średnim papierze który szybko się zaczyna ścierać. Dodatkowe koszulki to będzie olbrzymi koszt z uwagi na wysoką liczbę kart.

Zarówno żeton, jak i znaczniki graczy to średniaki zrobione na zwykłej tekturze lub zwykłe pionki. W tym wypadku najlepiej prezentowałyby się figurki albo chociaż stojaczki z twarzami odkrywców, ale jak nie ma co się lubi ….

Cena

Gra kosztuje przyzwoite 160 zł, co nie jest ceną ani dużą, ani małą. Dostajemy solidnie wydany tytuł z tytaniczną liczbą kart oraz świetną regrywalnością w trybie dla większej liczby osób. Cena w moim odczuciu jest bardzo adekwatna do tego co za nią dostajemy.

Podsumowanie

Będę odkrywał świat. Wyścig Odkrywców to gra planszowa która pazurki pokazała dopiero w trybie podróży dookoła świata, kiedy to planowanie wymagało większego zaangażowania, a błędy były absolutnie niewybaczalne. W trybie dla dwóch graczy jest przyzwoicie, ale na pierwszych kilka gier. Potem siłą rzeczy powinniśmy poszukać do stołu jeszcze dwóch graczy żeby maksymalnie cieszyć się tytułem. Zwłaszcza lekka i bardzo szeroka tematyka, o wysokiej tolerancji nawet wśród zatwardziałych fanów ciężkich tytułów, powinna z powodzeniem przyciągnąć większe rzesze graczy i dodatkowe osoby do stołu.


Dziękujemy wydawnictwu Imagine Realm za udostępnienie gry do recenzji


 

Brak komentarzy

Zostaw Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzednio Hand of Fate 2 - Recenzja - Doskonałe przeniesienie gry planszowej na PC
Następny Folklore - Zbieramy drużynę - Hit finansowania społecznościowego 28.11.2017