Zbierz drużynę, pokonaj potwory i zdobądź skarb – tak wygląda fabuła niejednego RPG. Nidavellir serwuje nam głównie ten pierwszy etap, czyli rekrutowanie składu dzielnych krasnoludów gotowych na niezapomnianą przygodę, której zwieńczeniem jest zaszczyt pokonania wielkiego, złego smoka. Czy przełożenie tego na planszówkę może być ciekawe?

 

W królestwie Nidavellir nie dzieje się najlepiej. Zło, uśpione przez lata budzi się ponownie by palić, grabić i terroryzować krasnoludzkie niewiasty. I właśnie Ty drogi graczu, jako dowódca wojenny przed wyruszeniem w drogę musisz zebrać drużynę dzielnych śmiałków gotowych pokonać okrutnego Fafnira. A gdzie najlepiej szuka się takich straceńców gotowych iść w każdy bój? Oczywiście w karczmach, których pełno w każdym mieście. Wydawnictwo Galakta, wydając polską wersję postanowiło zaprosić nas do wspólnej przygody, więc bez większego ociągania ruszamy dalej.

Nidavellir recenzja karty

Jak gramy?

Zanim zaczniemy właściwą rozgrywkę należy wszystko odpowiednio przygotować na stole. Każdy z graczy pobiera startowe monety, bo czymś naszym żołnierzom trzeba płacić. Wszyscy startują z takim samym zestawem, więc jest równo i sprawiedliwie. W centralnym miejscu umieszczamy trzy reklamy karczm, w których przebywają krasnale, czekając na sposobność do bitki. Pozostałe monety i karty bohaterów rozkładamy na specjalnych stojakach. Chwilę to potrwa, ale w trakcie partii jest to niesamowicie wygodne rozwiązanie. Setup jest szybki i nie powoduje jakichś większych problemów.

Nidavellir recenzja monety

Każda partia składa się z dwóch etapów, a te dzielą się na określoną liczbę rund – w zależności od ilości dowódców przy stole. Zwycięzcą jest ten gracz, którego ekipa będzie miała najwięcej punktów odwagi.

Na początku każdej rundy do karczm będą przybywały nowe postacie. Następnie wszyscy gracze za pomocą monet w ciemno licytują kolejność w każdej karczmie, kładąc pieniążek na odpowiednim szyldzie. Pozostałe dwie monety kładziemy w naszej sakiewce. Każda karczma jest rozpatrywana po kolei, zaczynając od Rozbawionego Goblina przez Tańczącego Smoka, a na sam koniec sprawdzamy Karczmę pod Błyszczącym Koniem. Nazwy są świetne, ale w trakcie rozgrywki łatwiej jest jednak stosować nazwy kolorów szyldów.

Po odkryciu ofert najwyższa wartość wyłania aktywnego gracza. Remisy rozstrzygają cyferki na żetonach klejnotów. Nasza tura jest prosta i sprowadza się do wyboru jednej z dostępnych kart. Mamy pięć rodzajów krasnoludów, mogących zasilić nasze szeregi: Wojownicy, Łowcy, Górnicy, Kowale i Odkrywcy. Każda z profesji inaczej punktuje na koniec, więc warto dobrze przemyśleć swoje wybory. Dodatkowo, jeżeli zbierzemy po jednym rodzaju każdej karty, możemy zwerbować bohatera. Ci legendarni przedstawiciele swojego ludu dają solidnego kopa i sporo bonusów, więc warto ich mieć.

Nidavellir recenzja tor punktów

Jeżeli zagraliśmy monetę o wartości zero, to możemy dokonać akcji ulepszania. Zasada jest prosta – sumujemy wartość monet z sakiewki i tą najwyższą podmieniamy na taką z uzyskaną sumą. Jeżeli takowej nie ma, to bierzmy kolejną z wyższą wartością. Po rozegraniu sowich tur, następuje etap wymiany klejnotów pomiędzy remisującymi. Wyrównuje to szanse, chociaż trzeba chwilę poświęcić na wczytanie się kto i komu przekazuje żeton dalej. Na koniec etapu pierwszego król przegląda wojska, a gracze mogą zdobyć dodatkowe bonusy. Szybki i prosty moment sprawdzający kto ma czego więcej. Na koniec gry podliczamy ostateczny poziom naszej odwagi dla każdej z profesji. Wojownicy sumują liczbę swoich punktów, a gracz, który ma ich najwięcej, dolicza wartość swojej najcenniejszej monety. Dla Łowców i Kowali punkty możemy sprawdzić na planszetkach w zależności od posiadanej ilości kart. Górnicy ustalają punkty poprzez wymnożenie sumy pokazanej na rangach przez ich ilość. Odkrywcy nie mają jakichś dodatkowych warunków, więc za każdego zbieramy nadrukowaną ilość odwagi. Po doliczeniu bonusów za bohaterów i wartości wszystkich naszych monet gracz z największym poziomem odwagi zwycięża, i to jemu przypadł zaszczyt zabicia smoka.

Nidavellir recenzja rozkład gry

Wykonanie Nidavellir

Jakość wykonania polskiej edycji trzyma dobry, równy poziom. Jak na mój gust grafiki na kartach nie robią piorunującego wrażenia, ale nie odwracają uwagi od ważnych informacji, a ikonografia jest wyraźna i czytelna. Bardzo fajnie wygląda stojak na monety i faktycznie spełnia swoje zadanie. Początkowo myślałem, że tylko sztucznie nabije koszty, ale życie pokazało, że jest całkiem przydatny i pozwala oszczędzić miejsce na stole. Przy okazji muszę trochę pomarudzić, ponieważ mógłby być trochę solidniejszy i sztywniej się trzymać. Dość często zdarzało mi się wysuwanie tacek w trakcie pobierania monetki.

Nidavellir recenzja kryształy

 

Wrażenia

Już dawno żadna gra nie zaskoczyła mnie tak pozytywnie jak Nidavellir. Kupiłem ją raczej z ciekawości, bo spodobała mi się otoczka i zaszyte mechaniki. W praniu wyszło na to, że zbieranie drużyny najdzielniejszych krasnoludów to świetna zabawa i chce się do tego wracać. Bardzo mi się podobało asymetryczne podejście do zbieranych krasnali i możliwość różnego punktowania w zależności od ich koloru. Taki zabieg to tylko plus dla regrywalności, ponieważ wręcz wymusza poszukiwanie złotego środka i optymalnych strategii. Różne formuły punktowania na pierwszy rzut oka wydawały się też trochę skomplikowane i niewygodne w liczeniu. Kalkulowania w grze jest mnóstwo, więc dobrze jest posiadać umiejętność szybkiego mnożenia czy dodawania w pamięci. Możemy zdecydować się na zapraszanie do naszej drużyny samych potężnych wojowników i zebrać z nich masę punktów albo rozrzedzić nasz skład i próbować po trochu wszystkiego. Jedno i drugie podejście da nam sporo punktów i nie ma jednej ustalonej ścieżki do zwycięstwa.

Nidavellir recenzja wrażenia

Oczywiście decyzji do podjęcia jest więcej, niż proste dołożenie kolejnej karty, tak żeby osiągnąć wyższą rangę i dodatkowe punkty. Bardzo istotne jest też rekrutowanie bohaterów. Te specjalne i unikalne karty może nie wywrócą naszej partii do góry nogami, ale solidnie wzmocnią obrane przez nas strategie. Musimy się trochę wysilić, żeby jakiegoś zdobyć, jednak ich umiejętności to rekompensują. Tacy bracia Dwergowie w komplecie są warci 135 punktów, jednak zebranie całej gromady może być trudne. Jest kilku herosów o bardziej wyszukanych i ciekawych zdolnościach. Trochę szkoda, że nie ma ich ciut więcej, ponieważ z każdym kolejnym gra zyskałaby dodatkowe możliwości.

Nidavellir recenzja bohaterowie

Gry z elementami licytacji są różnie odbierane, ponieważ nie każdy odnajdzie się w blefowaniu i lekkim hazardzie przy obstawianiu. Na szczęście tutaj nawet nieudane licytacje nie oznaczają, że coś stracimy. Może i nie dostaniemy tego wypatrzonego towarzysza wypraw, ale za to wszystko daje nam punkty i jesteśmy krok bliżej przy pozyskaniu kolejnych bohaterów. Nie jest to też takie typowe kto da więcej, ponieważ, zakładając się w ciemno nigdy do końca nie wiemy, co dołoży przeciwnik. Oferuje to dokładnie tyle emocji, żeby przykuwało uwagę i faktycznie wymuszało jakieś głębsze przemyślenia. W której karczmie lepiej dorzucić wyższe wartości, a gdzie lepiej odpuścić? A może warto przy okazji ulepszyć monetę i później mieć łatwiej? Samo budowanie i wymiana monet przypomina trochę składanie swojej talii, w której czuć progres z rundy na rundę. Uważna obserwacja poczynań przeciwników jest bardzo wskazana. Ileż razy zdarzyło mi się, że w nieodpowiednim momencie nie zabrałem jakiejś karty, które dawała innym masę punktów.

Zaskakujące też jest to, że w każdym składzie gra się dobrze. Nawet przy dwóch graczach wszystko się ładnie skaluje i nie czuć tutaj wybrakowania czy nudy. Rozgrywka jest szybka i zajmie nam około godzinki z tłumaczeniem. Od razu polecam nastawić się na rewanż, ponieważ mocno czuć syndrom jeszcze jeden partii i odegranie się za niepowodzenia.

Jak na tak prostą grę przebrnięcie przez instrukcję stanowiło mały kłopot. To nie, tak, że brakuje w niej informacji lub przykładów. Jest napisana trochę sztywnym językiem z fabularnymi wtrąceniami i trochę przeszkadza to w odbiorze. Na szczęście jest dużo obrazków z wyjaśnieniami, więc, po lekturze nie ma większych wątpliwości jak grać.

 

Podsumowanie recenzji gry Nidavellir

Nidavellir to niepozorny tytuł, który świetnie miesza kilka mechanik, oferując lekkostrawne i całkiem smaczne danie. Licytacja i rekrutowanie drużyny sprawia, że każda partia jest ciekawa. Asymetryczność i różnorodność wręcz zachęcają do kolejnej partii i sprawdzenia innych strategii. Gra oferuje prostą i przemyślaną rozrywkę, którą może i widzieliśmy w innych tytułach, ale podaną w tak elegancki sposób, że warto ją wypróbować, a nawet mieć w swojej kolekcji na stałe.

Zobacz także recenzję gry Everdell!

A może coś na konsole? Recenzja gry Demon’s Souls!

Podsumowanie

Nidavellir to niepozorny tytuł, który świetnie miesza kilka mechanik, oferując lekkostrawne i całkiem smaczne danie. Licytacja i rekrutowanie drużyny sprawia, że każda partia jest ciekawa. Asymetryczność i różnorodność wręcz zachęcają do kolejnej partii i sprawdzenia innych strategii. Gra oferuje prostą i przemyślaną rozrywkę, którą może i widzieliśmy w innych tytułach, ale podaną w tak elegancki sposób, że warto ją wypróbować, a nawet mieć w swojej kolekcji na stałe.
Ocena Końcowa 9.0
Pros
+ prosta i wciągająca rozgrywka
+ łatwa do nauczenia
+ sporo możliwości
Cons
- trochę mało tych bohaterów
- przebrniecie przez instrukcje

Brak komentarzy

Zostaw Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzednio Ratchet & Clank: Rift Apart - Wszystkie Osiągnięcia / Trofea
Następny Ratchet and Clank: Rift Apart - Recenzja - Wielowymiarowe Arcydzieło?